sobota, 19 września 2015

Rozdział 37 * Nie chciało mi się żyć .

- Violu ?
- Leon , na prawdę nie chce mi się gadać - odpowiedziałam od niechcenia.
Leon westchnął .
Odwróciłam głowę w przeciwną stronę , nie chciałam z nikim rozmawiać. Wszystko nagle stało się szare i straciło sens , nic już mnie nie cieszyło , nie chciało mi się żyć , przez tego skurwysyna straciłam to co kochałam najbardziej na świecie , moje dziecko , żeby go szlag !
- Pani Castillo , przyszła pani psycholog .
- Przepraszam , ale nie mam ochoty z nikim teraz rozmawiać .
- Ale..
- Nie ! Czy to jest takie trudne to zrozumienia , ludzie straciłam dziecko , ostatnie czego teraz potrzebuje to pomoc , nikt mi nie pomoże ! Chcę zostać sama .
Lekarz spuścił głowę m
- Dobrze .
Rozpłakałam się , to był dla mnie zbyt mocny cios .
2 godziny później
Próbowało dostać się do mnie mnóstwo osób , ale ja nie chciałam z nimi rozmawiać , mam nadzieje , że mi wybaczą .
#
Rozglądnęłam się po szpitalnym korytarzu , chciałam sprawdzić czy miałam wolną drogę , już dość miałam tych kroplówek tego pikania nad głową , smrodu leków , a przed wszystkim tej wymuszanej pomocy
- Muszę się stąd wydostać - szepnęłam.
Przeszłam korytarzem spokojnie tak by nie wzbudzać podejrzeń , udawałam , że idę do toalety na parterze by tam wyjść przez okno .
#
Tak wiem już , że nie tylko smród leków mnie denerwuje . Ścisnęłam nos palcami i wdrapałam się na parapet .
- I co teraz Violetta ? - zadawałam sobie pytania - ale będziesz miała jak tu ktoś wejdzie .
Musiałam się pośpieszyć . W końcu udało mi się otworzyć okno , spokojnie przez nie wyszłam .
#
Dziwnie musiałam wyglądać błakając się po ulicach w koszuli szpitalnej , czułam na sobie wzrok ludzi .
Muszę skombinować ubrania .. tak tylko , że za tym również ciągnie się rozkmina skąd wezmę pieniądze ?
Zastanawiałam się , cały czas .
- Już wiem!
Stanęłam na uboczu rynku i po prostu zaczęłam śpiewać .
#
Piosenka po piosence , aż w końcu udało się , mam nadzieje , że teraz starczy mi pieniędzy na ubrania .
- ała - zabolał mnie brzuch . Nie zabardzo się tym przejęłam , teraz to już nic gorszego się nie zdarzy .
Stracić dziecko , chłopaka , cały świat .. straciłam wszystko .
#
Weszłam do h$m i kupiłam czarne spodnie , czarną bluzkę i czarny kapelusz .
Nie chciała bym by ktoś znajomy mnie poznał , postanowiłam całkowicie odciąć się od przeszłości na nowo ułożyć sobię życie i stąd wyjechać . Prawdę powiedziawszy , dla mnie i dla Leona wszystko się skończyło . Nigdy nie wybacze sobie tego co chcę zrobić , ale to jest konieczność .
#
Weszłam do sklepu papierniczego
-Po proszę zeszyt a4 i jakiś długopis .
- Proszę bardzo , razem 4 .
- Dziękuję bardzo , wyszłam ze sklepu .
Teraz muszę tylko zrobić to co uważam za słuszne .
Otworzyłam zeszyt i zaczęłam pisać

Drogi Leonie
Wiem , że źle zrobiłam i , że dalej źle postępuje . Zapewne wszyscy mnie teraz szukają , ale nie obchodzi mnie to teraz .
Bardzo cię kochałam i kocham dalej , jesteś dla mnie bardzo ważny .
Muszę to zrobić bo inaczej się nie odnajdę , chcę wyjechać z kraju i ułożyć sobie życie na nowo .
Zaboli cię to na pewno tak samo jak mnie , ale to uważam za najlepsze rozwiązanie . Przepraszam .
Violetta
Wyrwałam kartkę i podążyłam w stronę domu Leona , wiem , że dzisiaj o tej godzinie ma trening , więc to okazja idealna by zagarnąć kilka należacych do mnie rzeczy np. Jakąś biżuterie i podłożyć mu list .
Jeszcze kilka dni temu , nie wyobrażałam sobie życie bez niego , a teraz czuję , że ta magia pękła .
#
Miałam szczęście , że miałam klucze zawsze nosiłam je w kieszeni .
Weszłam po cichu na wszelki wypadek gdyby ktoś był w domu. Niestety ktoś w nim był nie rozumiem dlaczego , Leon nie był na treningu .
- Angie ja muszę ją znaleźć ! - krzyczał zapłakany Leon .
- Leon uspokuj się .
- A jak jej się coś stało ? Nie wybaczę sobię tego .
- Ona jest rozsądna .
- Dlatego ucieka ze szpitala !?
Nie było mnie z 2h i każdy mnie szukał , poczułam się nie fair , że to robię . Naszczęście oni byli w kuchni i byli na tyle głosno , że ja bez problemu mogłam wejść na górę .
#
- Naszyjnik , naszyjnik , naszyjnik
Szukałam naszyjnika od Angie , dostałam go na 15 urodziny był bardzo cenny warty chyba z 10 tys.
Może trochę mniej . To naszyjnik od paru pokoleń , niestety już go nikomu nie przekaże .
- Idę po kurtkę i jadę jej szukać - usłyszałam Leona , szybko schowałam list pod jego poduszkę otworzyłam okno i zastanawiałam się jak by tu wyjść
- Rynna !
Weszłam na nią szybko i powoli schodziłam
- Ciągle to okno było otwarte ? - Leon spytał się sam siebie . Po chwili usłyszałam trzaśnięcie drzwiami .
Mogłam odetchnąć z ulgą , postanowiłam sobie przykucnąć pod domem .
- Kurde - szybko wstałam - przecież on jedzie mnie szukać - pobiegłam w stronę rynku .
#
Weszłam do pobliskiego lombardu i wymieniłam naszyjnik.
- Wygląda mi na jakieś 8 tys.
- Na prawdę ?
- Chce go pani sprzedać , proszę się zastanowić .
- Potrzebuje tych pieniędzy .
Mężczyzna wyszedł na chwilę i wrócił z kopertą .
- Proszę 8 tys. Jest teraz pani .
- Dziękuję .
Wyszłam z lombardu , teraz już tylko muszę stąd uciec .
- Kierunek lotnisko - powiedziałam do siebie , jeszcze raz spoglądając na zdjęce moje i Leona , które miałam na wygaszaczy .
- Przepraszam kochanie , nigdy o tobie nie zapomnę . Wrócę tu . Obiecuje Leon - pocałowałam telefon .
- Kocham cię .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz