Obudziłam się strasznie obolała, muszę przyznać, że wyjątkowo źle śpi się na tych łóżkach. Ale ważne ze spałam z wspaniałym facetem obok.
Pocałowałam lekko Josepha w usta, a on się obudził.
- Dzień dobry kochanie- powiedziałam kochanym głosem.
- Dzień dobry- pocałował mnie w czoło.
- Jak się spało?- zapytałam.
- Ciężko.
- Co nie, że te łóżka są strasznie twarde.
- Okropnie, spać się nie da, ale jeśli śpię z tobą to żadne łóżko nie robi mi różnicy.
Zarumieniłam się.
- Przestań bo będę czerwona- odwróciłam głowę.
- Już jesteś- szepnął mi do ucha.
Popatrzyłam na niego i go pocałowałam, a on pogłębiał, każdy mój pocałunek.
- Ejej- klepnęłam go w ramie- to miał być tylko buziak.
Joseph się zaśmiał- i był.
- Jakie plany na dziś?
- A co moja księżniczka chciałaby robić?
- Zależy co jej książę zaproponuje.
- Możemy ..no nie wiem.
- A może pozwiedzajmy miasto?-zaproponowałam.
Joseph trochę się skrzywił.
- No weź Londynu nie widziałam jeszcze.
- No dobra, jak to cię uszczęśliwi- uśmiechnął się.
- Dziękuję- pocałowałam go.
- Leć się szykować.
- Lece, lecę- wzięłam białą bluzkę z nadrukiem NY i czarne spodnie. Następnie nałożyłam lekki makijaż i popsikałam się perfumami.
- Gotowa?- zapytał.
- Ja? Zawsze- podeszłam i go pocałowałam.
Założyłam czarne buty na obcasach.
I poczekałam jak Josh się ubierze.
Spojrzałam na telefon
2 nieodebrane. Ciekawe kto?
Angie-skąd ja wiedziałam.
Angie przepraszam, ale nie dzwoń do mnie proszę.
Nie wierze czemu ja się tak zmieniłam?
Jesteś okrutna.
Poleciała mi łza, szybko ją wytarłam, żeby Josh nie widział.
Angie ja obiecuje, że wszystko wyjaśnie zjawie się tam. Tylko muszę odpocząć. Kocham cię.
Coś mnie trafiło.
Ja wiem i ja ciebie też. Odezwij się czasem.
Już nic nie odpisałam, bo podszedł Joseph.
- Wszystko okej?
Uśmiechnęłam się na siłę- jasne..idziemy?- zmieniłam temat.
- Okej- powiedział niepewnie bo wiedział co się dzieje.
*
- Co się dzieje- zaczął Josh- nic nie mówisz.
- Nie mam o czym- nie wiedziałam co mam mu powiedzieć rozmowa z Angie dała mi trochę do myślenia.
- Jasne- zatrzymał się przede mną i zatrzymał za ramiona- Przestań, myślisz, że cię nie znam, tak?
- Nie- rzuciłam- Po prostu chcę, abyś przestał się tak zamartwiać na każdym kroku bo nie ma czym- wzruszyłam ramionami za które mnie trzymał.
- Ale ja się martwię- zmarszczył usta w smutną minkę.
- To się nie martw- tyknęłam go po nosku co wyraźnie mu się spodobało, bo dał mi już święty spokój.
Szliśmy jakąś szeroką uliczką, Londyn był na prawdę piękny. Był jak mój obecnie drugi dom. Nie mogłam uwierzyć w to, że tak łatwo przyszło mi powiedzieć to słowo "dom". Przecież mój dom był kilkaset tysięcy milionowych bilionów stąd.
- Chcesz kawę?- spytał Joseph.
- Po proszę- uśmiechnęłam się lekko i skinęłam głową. Nie chciałam tej kawy, ale wiedziałam, że jakbym powiedziała, że nie chcę to znowu zaczął by się o wszystko dopytywać.
- Już się robi- skinął i stanął w wielkiej kolejne w Starbucks.Na każdej reklamie ten napis był większy niż sama kawa.
Zauważyłam ze Joseph ciągle się odwraca w mojej stronę w celu kontrolowania mnie? Bo nie wiedziałam jak inaczej to nazwać. Leon miał tak samo. Kontrolował mnie ciągle.
Znowu on..
Czemu po prostu nie umiem zapomnieć? No czemu? Cholera..
Bo go kochasz.
Coś ciągle mi podpowiadało jak mam żyć, tak?
NIE NIE KOCHAM GO JUŻ.
Wiem, że tak.Nic nie wiesz
Wiem.-Zamknij mordę!- krzyknęłam na całą ulicą, a na sobie poczułam wzrok ludzi. Typowe.. jakaś psychopatka krzyczy na ulicy zamknij mordę nie wiadomo do kogo- Przepraszam- pokiwałam ręką, a oni w końcu przestali się gapić.
Popatrzyłam ostatni raz na Josepha. Stał w ogromnej kolejce. Spoko, mogłam się oddalić to i tak nie sprawiło by żadnego innego wrażenia na nim. Pomyślałby, że coś się stało.
Jak widać dzisiaj w ogóle nie mam empatii i nie mam ochoty na nic tylko siedzieć i myśleć, a takie myślenie mnie wykańczało, przyrzekam.
Oddaliłam się trochę. Po drugiej stronie był New Look i chciałam do niego zajrzeć.
Co inni mogli by powiedzieć na mój temat?
Może, że jestem egoistką.
Zostawiłam chłopaka, po tym jak oboje straciliśmy dziecko.
Może inni mogliby powiedzieć, że co? Że nie kocham dzieci? Albo, że nie kochałam nigdy Leona.
Tu by się bardzo pomylili.
Tak go kochałam i właśnie dlatego chciałam by był szczęśliwy, dalej tego chcę.
I właśnie dlatego teraz idę do New Looka w innym mieście.
Podeszłam do szklanej szyby i patrzyłam na buty na wystawie. Były śliczne. Chciałam je kupić i na pewno to zrobię kiedyś. Dzisiaj mi się nie chcę.
Nawet na zakupy nie mam ochoty.
Szyba była taka czysta, że odbijali się w niej wszyscy ludzie, którzy szli za mną. Dzieci, które mocno trzymały się rączki mamy..Poczułam, że spływa z mojego policzka jedna samotna łza. Popatrzyłam na dziewczynkę, która była po prostu urocza.
Uśmiechnęłam się lekko. Chciałbym mieć kiedyś takiego brzdąca.
Ta szyba była jak nowe życie. Widziałam w niej wszystko co chciałam. Szczęście tych ludzi. Zakochane pary.
W pewnym momencie moje ciało się spięło i zaczęłam się trząść. Oszalałam? To już nastąpiło? Wyrzuty sumienia mną zawładnęły i zwariowałam?
Stałam wryta w ziemię i nie mogłam się ruszyć. Patrzyłam na szybę z lekko otwartymi ustami, kiedy ona w oddali ukazała mi znajomą sylwetkę..to był on.. To był Leon z jakąś dziewczyną.
Kiedy moje ciało z każdą sekundą podbijało większym gorącem, zaczęły rozluźniać się wszystkie mięśnie i mogłam się poruszyć..
Odwróciłam się lekko i popatrzyłam za nimi, To musiał być on, a jak nie to ja nie nazywam się Violetta Castillo. Trzymali się za rękę, byli szczęśliwi. Nie wiem dlaczego w tamtym momencie serce miało ochotę wyskoczyć mi z piersi.
Bo dalej go kochaszTo nie byłą prawda.
Już miałam tego dość. Chciałam ich śledzić. Poczułam w pewnym rodzaju złość, że znalazł sobie dziewczynę, ale wiadome było, że nie będzie na mnie czekał. Chciał zaznać szczęścia. I go zazna, bo ja przecież po prostu zniknęłam.
Mimo wszystko nogi poniosły mnie za nimi. W tamtym momencie zapomniałam o Josephie.
Nie wiem, gdzie ta kawa i nie wiem gdzie on. Nie wiem też gdzie idę.
Oddalali się, wiedziałam, że gdy mnie zobaczy będę spalona, dlatego wtapiałam się w tłum, ciągle za kimś szłam.
W każdym z możliwych stron na świecie on wybrał Londyn?
To nie przypadek.Ciebie już nie słucham.
Biłam się z myślami. Co on tu robi?
No jak to co Violetta?
Robi to czego nigdy nie robił z tobą, bo okazałaś się być potworem.
Zdawałam sobie z tego sprawę. Byłam idiotką. Dalej nią jestem i pewnie już nią zostanę do końca życia.
- Violetta- zawołał Joseph, a ja szybko schowałam się za najbliższym słupem. Mógł mnie wkopać.
Dostrzegłam ze Leon odwrócił się,ale nie był w stanie mnie zobaczyć. Uff
- Czemu się chowasz?- spytał zdziwiony.
- Ja? Nie nie chowam się..- jąkałam się, nie chciałam żeby wiedział, że jest tu Leon- Ja..kiedyś..uczyłam się elektryki..i ten słup..jest zepsuty.
Joseph zaśmiał się, a ja nie zwróciłam na niego uwagi, jednak lekko popatrzyłam w stronę, w którą szedł Leon. Nie było go tam..
- Przyniosłem ci kawę- powiedział podając mi ją- Była ogromna kolejka, ale jakoś udało mi się- uśmiechnął się zwycięsko.
- Mój bohater- mruknęłam i pocałowałam go w policzek- Dziękuję.
*
Trzymałam tą kawę w mocnym uścisku, w pewny momencie myślałam, że zgniotę kubeczek, a wieczko odskoczy i kawa wyleje mi się na palce oparzając moje delikatne palce.
- Co się dzieje?- spytał po raz nie wiem który dzisiaj.
- No nic, jak ci to mam kurczę powiedzieć, że nic?!- uniosła się.
- Spokojnie,
- Nie! Nic się nie dzieje- literowałam.
- Co ty okres masz?- spytał marszcząc czoło.
- Spadaj- wstałam z ławki, na której siedzieliśmy i poszła w stronę hotelu.
- Viola!- słyszałam jego głos za sobą, ale na niego nie reagowałam- Violetta!
Dogonił mnie i złapał za rękę tak mocno, że wypadłą mi z niej kawa.
- Co ty kurwa robisz?!- wrzasnęłam- Uważaj trochę.
- Przepraszam- odsunął się lekko wystraszony.
- Masz mi jeszcze coś do powiedzenia?- spytałam podirytowana.
- Za co się tak wściekasz?
- Bo" Mam okres"- kiwnęłam głową.
- Przepraszam.
- Ale wiesz za co w ogóle?
- Nie wiem, ale stwierdziłem, że tak trzeba.
- To, że czasem tam jestem zła to nie znaczy, że ma okres, okej!?
Popatrzyłam w jego oczy i lekko złagodniałam.
- Okej.
Był taki cienki. Nie lubił się kłócić. Widać było.
Z jednej strony to dobrze, ale z drugiej to było słabe.
Słabe, jak ja.. Słabe jak wszystko co mnie otaczało.
Oto kolejny rozdział.
Jak wam się podoba.
Błagam was, abyście wszyscy, którzy kiedykolwiek
czytali mojego bloga napisali cokolwiek.
Chcę zobaczyć komu się podoba ta historia i czy
dalej pisać. Czy mam dla kogo.
Komentujcie! <3
Pocałowałam lekko Josepha w usta, a on się obudził.
- Dzień dobry kochanie- powiedziałam kochanym głosem.
- Dzień dobry- pocałował mnie w czoło.
- Jak się spało?- zapytałam.
- Ciężko.
- Co nie, że te łóżka są strasznie twarde.
- Okropnie, spać się nie da, ale jeśli śpię z tobą to żadne łóżko nie robi mi różnicy.
Zarumieniłam się.
- Przestań bo będę czerwona- odwróciłam głowę.
- Już jesteś- szepnął mi do ucha.
Popatrzyłam na niego i go pocałowałam, a on pogłębiał, każdy mój pocałunek.
- Ejej- klepnęłam go w ramie- to miał być tylko buziak.
Joseph się zaśmiał- i był.
- Jakie plany na dziś?
- A co moja księżniczka chciałaby robić?
- Zależy co jej książę zaproponuje.
- Możemy ..no nie wiem.
- A może pozwiedzajmy miasto?-zaproponowałam.
Joseph trochę się skrzywił.
- No weź Londynu nie widziałam jeszcze.
- No dobra, jak to cię uszczęśliwi- uśmiechnął się.
- Dziękuję- pocałowałam go.
- Leć się szykować.
- Lece, lecę- wzięłam białą bluzkę z nadrukiem NY i czarne spodnie. Następnie nałożyłam lekki makijaż i popsikałam się perfumami.
- Gotowa?- zapytał.
- Ja? Zawsze- podeszłam i go pocałowałam.
Założyłam czarne buty na obcasach.
I poczekałam jak Josh się ubierze.
Spojrzałam na telefon
2 nieodebrane. Ciekawe kto?
Angie-skąd ja wiedziałam.
Angie przepraszam, ale nie dzwoń do mnie proszę.
Nie wierze czemu ja się tak zmieniłam?
Jesteś okrutna.
Poleciała mi łza, szybko ją wytarłam, żeby Josh nie widział.
Angie ja obiecuje, że wszystko wyjaśnie zjawie się tam. Tylko muszę odpocząć. Kocham cię.
Coś mnie trafiło.
Ja wiem i ja ciebie też. Odezwij się czasem.
Już nic nie odpisałam, bo podszedł Joseph.
- Wszystko okej?
Uśmiechnęłam się na siłę- jasne..idziemy?- zmieniłam temat.
- Okej- powiedział niepewnie bo wiedział co się dzieje.
*
- Co się dzieje- zaczął Josh- nic nie mówisz.
- Nie mam o czym- nie wiedziałam co mam mu powiedzieć rozmowa z Angie dała mi trochę do myślenia.
- Jasne- zatrzymał się przede mną i zatrzymał za ramiona- Przestań, myślisz, że cię nie znam, tak?
- Nie- rzuciłam- Po prostu chcę, abyś przestał się tak zamartwiać na każdym kroku bo nie ma czym- wzruszyłam ramionami za które mnie trzymał.
- Ale ja się martwię- zmarszczył usta w smutną minkę.
- To się nie martw- tyknęłam go po nosku co wyraźnie mu się spodobało, bo dał mi już święty spokój.
Szliśmy jakąś szeroką uliczką, Londyn był na prawdę piękny. Był jak mój obecnie drugi dom. Nie mogłam uwierzyć w to, że tak łatwo przyszło mi powiedzieć to słowo "dom". Przecież mój dom był kilkaset tysięcy milionowych bilionów stąd.
- Chcesz kawę?- spytał Joseph.
- Po proszę- uśmiechnęłam się lekko i skinęłam głową. Nie chciałam tej kawy, ale wiedziałam, że jakbym powiedziała, że nie chcę to znowu zaczął by się o wszystko dopytywać.
- Już się robi- skinął i stanął w wielkiej kolejne w Starbucks.Na każdej reklamie ten napis był większy niż sama kawa.
Zauważyłam ze Joseph ciągle się odwraca w mojej stronę w celu kontrolowania mnie? Bo nie wiedziałam jak inaczej to nazwać. Leon miał tak samo. Kontrolował mnie ciągle.
Znowu on..
Czemu po prostu nie umiem zapomnieć? No czemu? Cholera..
Bo go kochasz.
Coś ciągle mi podpowiadało jak mam żyć, tak?
NIE NIE KOCHAM GO JUŻ.
Wiem, że tak.Nic nie wiesz
Wiem.-Zamknij mordę!- krzyknęłam na całą ulicą, a na sobie poczułam wzrok ludzi. Typowe.. jakaś psychopatka krzyczy na ulicy zamknij mordę nie wiadomo do kogo- Przepraszam- pokiwałam ręką, a oni w końcu przestali się gapić.
Popatrzyłam ostatni raz na Josepha. Stał w ogromnej kolejce. Spoko, mogłam się oddalić to i tak nie sprawiło by żadnego innego wrażenia na nim. Pomyślałby, że coś się stało.
Jak widać dzisiaj w ogóle nie mam empatii i nie mam ochoty na nic tylko siedzieć i myśleć, a takie myślenie mnie wykańczało, przyrzekam.
Oddaliłam się trochę. Po drugiej stronie był New Look i chciałam do niego zajrzeć.
Co inni mogli by powiedzieć na mój temat?
Może, że jestem egoistką.
Zostawiłam chłopaka, po tym jak oboje straciliśmy dziecko.
Może inni mogliby powiedzieć, że co? Że nie kocham dzieci? Albo, że nie kochałam nigdy Leona.
Tu by się bardzo pomylili.
Tak go kochałam i właśnie dlatego chciałam by był szczęśliwy, dalej tego chcę.
I właśnie dlatego teraz idę do New Looka w innym mieście.
Podeszłam do szklanej szyby i patrzyłam na buty na wystawie. Były śliczne. Chciałam je kupić i na pewno to zrobię kiedyś. Dzisiaj mi się nie chcę.
Nawet na zakupy nie mam ochoty.
Szyba była taka czysta, że odbijali się w niej wszyscy ludzie, którzy szli za mną. Dzieci, które mocno trzymały się rączki mamy..Poczułam, że spływa z mojego policzka jedna samotna łza. Popatrzyłam na dziewczynkę, która była po prostu urocza.
Uśmiechnęłam się lekko. Chciałbym mieć kiedyś takiego brzdąca.
Ta szyba była jak nowe życie. Widziałam w niej wszystko co chciałam. Szczęście tych ludzi. Zakochane pary.
W pewnym momencie moje ciało się spięło i zaczęłam się trząść. Oszalałam? To już nastąpiło? Wyrzuty sumienia mną zawładnęły i zwariowałam?
Stałam wryta w ziemię i nie mogłam się ruszyć. Patrzyłam na szybę z lekko otwartymi ustami, kiedy ona w oddali ukazała mi znajomą sylwetkę..to był on.. To był Leon z jakąś dziewczyną.
Kiedy moje ciało z każdą sekundą podbijało większym gorącem, zaczęły rozluźniać się wszystkie mięśnie i mogłam się poruszyć..
Odwróciłam się lekko i popatrzyłam za nimi, To musiał być on, a jak nie to ja nie nazywam się Violetta Castillo. Trzymali się za rękę, byli szczęśliwi. Nie wiem dlaczego w tamtym momencie serce miało ochotę wyskoczyć mi z piersi.
Bo dalej go kochaszTo nie byłą prawda.
Już miałam tego dość. Chciałam ich śledzić. Poczułam w pewnym rodzaju złość, że znalazł sobie dziewczynę, ale wiadome było, że nie będzie na mnie czekał. Chciał zaznać szczęścia. I go zazna, bo ja przecież po prostu zniknęłam.
Mimo wszystko nogi poniosły mnie za nimi. W tamtym momencie zapomniałam o Josephie.
Nie wiem, gdzie ta kawa i nie wiem gdzie on. Nie wiem też gdzie idę.
Oddalali się, wiedziałam, że gdy mnie zobaczy będę spalona, dlatego wtapiałam się w tłum, ciągle za kimś szłam.
W każdym z możliwych stron na świecie on wybrał Londyn?
To nie przypadek.Ciebie już nie słucham.
Biłam się z myślami. Co on tu robi?
No jak to co Violetta?
Robi to czego nigdy nie robił z tobą, bo okazałaś się być potworem.
Zdawałam sobie z tego sprawę. Byłam idiotką. Dalej nią jestem i pewnie już nią zostanę do końca życia.
- Violetta- zawołał Joseph, a ja szybko schowałam się za najbliższym słupem. Mógł mnie wkopać.
Dostrzegłam ze Leon odwrócił się,ale nie był w stanie mnie zobaczyć. Uff
- Czemu się chowasz?- spytał zdziwiony.
- Ja? Nie nie chowam się..- jąkałam się, nie chciałam żeby wiedział, że jest tu Leon- Ja..kiedyś..uczyłam się elektryki..i ten słup..jest zepsuty.
Joseph zaśmiał się, a ja nie zwróciłam na niego uwagi, jednak lekko popatrzyłam w stronę, w którą szedł Leon. Nie było go tam..
- Przyniosłem ci kawę- powiedział podając mi ją- Była ogromna kolejka, ale jakoś udało mi się- uśmiechnął się zwycięsko.
- Mój bohater- mruknęłam i pocałowałam go w policzek- Dziękuję.
*
Trzymałam tą kawę w mocnym uścisku, w pewny momencie myślałam, że zgniotę kubeczek, a wieczko odskoczy i kawa wyleje mi się na palce oparzając moje delikatne palce.
- Co się dzieje?- spytał po raz nie wiem który dzisiaj.
- No nic, jak ci to mam kurczę powiedzieć, że nic?!- uniosła się.
- Spokojnie,
- Nie! Nic się nie dzieje- literowałam.
- Co ty okres masz?- spytał marszcząc czoło.
- Spadaj- wstałam z ławki, na której siedzieliśmy i poszła w stronę hotelu.
- Viola!- słyszałam jego głos za sobą, ale na niego nie reagowałam- Violetta!
Dogonił mnie i złapał za rękę tak mocno, że wypadłą mi z niej kawa.
- Co ty kurwa robisz?!- wrzasnęłam- Uważaj trochę.
- Przepraszam- odsunął się lekko wystraszony.
- Masz mi jeszcze coś do powiedzenia?- spytałam podirytowana.
- Za co się tak wściekasz?
- Bo" Mam okres"- kiwnęłam głową.
- Przepraszam.
- Ale wiesz za co w ogóle?
- Nie wiem, ale stwierdziłem, że tak trzeba.
- To, że czasem tam jestem zła to nie znaczy, że ma okres, okej!?
Popatrzyłam w jego oczy i lekko złagodniałam.
- Okej.
Był taki cienki. Nie lubił się kłócić. Widać było.
Z jednej strony to dobrze, ale z drugiej to było słabe.
Słabe, jak ja.. Słabe jak wszystko co mnie otaczało.
Oto kolejny rozdział.
Jak wam się podoba.
Błagam was, abyście wszyscy, którzy kiedykolwiek
czytali mojego bloga napisali cokolwiek.
Chcę zobaczyć komu się podoba ta historia i czy
dalej pisać. Czy mam dla kogo.
Komentujcie! <3