niedziela, 10 kwietnia 2016

Rozdział 42* Był taki boski


Tutaj czeka was brutalna scena, jeśli ktoś nie będzie chciał jej czytać, niech po prostu ją pominie, będzie zaczynać się i kończyć " *** "
- Stój Violetta!- krzyczał za mną Joseph.
- Co?- odwróciłam się nerwowo i wywróciła oczami.
- No jak to co?- spytał jak zwykle spokojny.
- No to ja się pytam co!- warknęłam na niego, może i byłam wredna, ale przyznaje czasem miałam go tak dosyć, że tego nawet nie da opisać się słowami- Co chcesz?
- Nie zachowuj się jak dziecko!- krzyknął na mnie, a ja się lekko wystraszyłam, jednak nie chciałam by to było po mnie widać, życie w końcu czegoś mnie nauczyło, że trzeba mieć twardą dupę i twarde serce, bo inaczej wszyscy wchodzą ci na głowę.
- Przestań mnie tutaj pouczać, okej?- wymachiwałam rękami, w dupie miałam, że każdy się patrz, niech się patrzą jakiego mam chłopaka.
- Wiesz, co nie dziwię się, że ten Leon miał wieczne spiny do ciebie.
Nie umiem przyznać co czułam w tamtej chwili, jedyne co to tylko ukłucie w brzuchu, poczułam jak skręca mi się żołądek i nie mogę nic powiedzieć..nie chciałam nic mówił, on powiedział już wszystko, moja ręka sama poleciała na jego twarz tak mocno, że echo niosło się między budynkami.
- Jesteś skończonym dupkiem!- wrzasnęłam i odbiegłam z płaczem, nawet na chwilę na niego nie spoglądając.. jego twarz mnie obrzydzała, była po prostu ochydna.
Biegłam przed siebie tyle ile miałam sił w nogach, mój jedyny plan wtedy to był tylko -wyjazd-, przyznaję, że chciałam trochę tu zostać, Londyn jest piękny, ale na pewno nie chcę przebywać w nim wiedząc, że jest tu dwóch mężczyzn, którzy mnie denerwują.
Biegłam i tylko czasem spoglądałam przed siebie, tak to patrzyłam się na swoje nogi, zanosiłam się płaczem, to co powiedział mi Josh na prawdę trafił mnie jak kula..nie chciałam go widzieć, jeszcze nie wiem czy nigdy,a le na pewno nie teraz..
- Viola!- usłyszałam jak krzyczy za mną jego głos.
- Zostaw mnie!- przyśpieszyłam swój bieg po szczęście tak, żeby nie mógł mnie dogonić.
- Czekaj, to nie miało tak zabrzmieć!
- W dupie to mam!- krzyczałam zza swoich pleców.
Zatrzymałam się na chwilę, by złapać oddech, ale za wszelką cenę nie chciałam stać tak długo by on mógł mnie dotknąć, do hotelu było nie daleko, a ja chciałam mieć już wszystko za sobą.
  Po 5 minutach dobiegłam do hotelu, wbiegłam z takim rozpędem, że tylko co chwilę przepraszałam ludzi, że na nim wpadałam, nie obchodziło mnie , chciałam tylko dobiec do windy. Kiedy już przed nią stałam wciskałam szybko guzik, żeby w końcu przyjechała, kiedy dotarła do mnie i się otworzyła, a ja zobaczyłam ilość ludzi w niej, to oczy wyszły mi na wierzch
Nie ważne
Wsiadłam do niej i próbowałam złapać oddech, głupio mi był tak ciężko i szybko oddychać w windzie pełnej ludzi.
W końcu po 3 minutach dojechałam na moje piętro, wychodząc z windy nabrałam pełnego oddechu, było w niej tak ciasno i duszno, a ja przez te najcięższe 3 minuty mojego życia musiałam wstrzymywać oddech by nie sapać. Wpadłam do pokoju pakując się, całe moje ciało oblał dreszcz złości, chciałam to mieć już za sobą, kochałam Josepha, ale chciałam to odreagować, racja nie musiałam od razu wyjeżdżać, ale sądzę, że większą część odgrywał tu Leon.
- Gdzie tu się wybierasz?!- do pokoju wpadł pełen złości Josh i krzyczał na mnie.
Pamiętacie, jak narzekała, że on się nie umie kłócić i, że ciągle jest spokojny? Chyba to cofam
- Wyjeżdżam!- krzyknęłam dalej pakując swoje rzeczy, ku mojemu zdziwieniu Joseph podszedł i wyrzucił moją walizkę w powietrze tak, że uderzyła w lampę, a ja wtedy zamarłam.
- Nigdzie nie wyjeżdżasz!- pokazał na mnie palcem.
- A właśnie, że tak!
- Założysz się?!- warknął do mnie i podniósł przerzucając przez ramię, pomyślałam, że to ma być w ramach żartu, ale po chwili się ocknęłam i zaczęłam wrzeszczeć- Zamknij mordę!- byłam w szoku co w niego wstąpiło, czemu z takiego spokojnego chłopaka zmienił się w potwora?
***
- Puść mnie!- wrzeszczałam- Pomocy!
- Zamknij mordę, suko!- krzyknął i rzucił mną na łóżko, po czym wyjął z kieszeni kurtki taśmę i zakleił mi nią usta. Nie miałam żadnej możliwości by się bronić.
- A teraz się zabawimy- powiedział oblizując usta. Był ochydny, jak mogłam go pokochać? Pokazał swoją prawdziwą twarz..
Wyrywałam się ile sił w moim małym ciałku, biłam go i kopałam, jednak tylko mi się za to oberwało uderzył mnie kilka razy w twarz, potem związał ręce i nogi sznurkiem.
- Oj nie przepraszam- zaśmiał się ironicznie- Jak zwiąże ci nóżki to nie będziesz mogła ich rozchylić- powiedział po czym zdjął mi sznurek z nóg. Zaczęłam płakać, wiedziałam co chcę zrobić, to było silniejsze niż ja..nic nie mogłam zrobić..
Zaczął ściągać moje spodnie, a ja wrzeszczałam przez taśmie coraz bardziej, próbowałam machać rękami, jednak jego to tylko wkurzyło i przywiązał mi je do ramy łóżka..zabawne jeszcze dzisiaj tutaj normalnie spaliśmy.
- Zamknij się bo to ci nic nie da- szepnął mi do ucha i wrócił do rozbierania mnie. Zdjął ze mnie to co najważniejsze majtki.
- Zaczekaj kochanie- powiedział do mnie i podszedł do torby wyjmując z niej nożyczki, nie wiedziałam co chce mi zrobić dlatego zaczęłam płakać.
- Cichutko- podszedł i wdrapał się na mnie przecinając moją koszulkę w połowie razem ze stanikiem, wtedy ukazały mu się moje krągłe piersi.
- Idealnie- szepnął do siebie i popatrzył na mnie, wierciłam się tak aby nic nie mógł zrobić, jednak nie mogłam przyswoić do wiadomości tego, że on po prostu jeszcze bardziej się na mnie mścił.
- Nie płacz kochanie- pogłaskał mnie po policzku.
Nie tego chciałam, chciałam mieć mężczyznę z którym będę się kochać, a nie który będzie mnie gwałcił, jednak nie wiem czy bardziej bolało mnie t co w tej chwili robił, czy to jak mnie wyzywał.
- Teraz będzie już tylko lepiej- na te słowa zaczęłam go kopać ile dałam radę, jednak on postanowił robić mi coraz to większą krzywdę, aż w końcu wszedł we mnie i zaczął poruszać się bardzo szybko i brutalnie, a ja darłam się i płakałam ile wlezie, po woli traciłam głos, czułam to.
On brutalnie wbijał we mnie swoje paznokcie, aż w końcu przebił moja skórę na plecach. Poruszał się we mnie z 20 minut, bardzo mocno i głęboko, po raz pierwszy seks nie sprawiał mi przyjemności, może dlatego bo to nie był seks..
Kiedy poczułam jak ze mnie wyszedł odetchnęłam mimo wszystko dalej płakałam.
- No i co beczysz?!- wrzasnął- Tego chciałaś! Chciałaś się ze mną ruchać, to o co chodzi?!
Był jak w jakimś transie, bałam się chociaż tak na prawdę nie mogło stać się wiele..ewentualnie mógł mnie zabić. Podszedł do mnie i szybkim ruchem oderwał mi taśmę z twarzy.
***
- Jesteś gnojem!- wrzeszczałam.
- A ty jesteś suką!- odwrzasnął mi.
Podszedł i odwiązał mi ręce, ale ja nie mogłam wstać, wszystko mnie bolało, nie mogłam złączyć nóg, ani się poruszyć.
- Zniszczyłeś mnie- powiedziałam cicho bo tylko na tyle pozwalało mi moje gardło- Tego chciałeś- mówiłam z zachrypniętym głosem.
- Tego chciałem- powiedział zadowolony z siebie.
Popatrzyłam na niego i zaczęłam płakać z bezradności i bólu jaki mi zadał.
Wstał i zaczął pakować swoje rzeczy- Przynajmniej nie będziesz musiała wyjeżdżać bo ja to zrobię.
Nic nie mogłam powiedzieć po prostu płakałam.
- Byłaś zajebista- popatrzył na mnie i po prostu wyszedł z pokoju. Cieszyłam się ze zszedł mi z oczu, ale było mi jednocześnie przykro, że osoba którą pokochałam zrobiła mi taką krzywdę..on nie po prostu zgwałcił
Wstałam pośpiesznie z płaczem, w dupie miałam to, że mnie wszystko boli..złapałam telefon i zadzwoniłam nie na policję..do Leona.
Odrzucił mnie po dwóch sygnałach i to zabolało mnie najbardziej w tej całej historii. Nie poddawałam się..dzwoniłam ciągle i za każdym razem gdy mnie odrzucał dzwoniłam i dzwoniłam.
- Odbierz- wychrypiałam.
Zadzwoniłam raz jeszcze, ty razem ktoś odebrał, ale się nie odezwał.
- Leon?- wychrypiałam- Nie mogę mówić, potrzebuje pomocy..stało się coś strasznego..- Byłam żałosna, że dzwonie do niego tylko jak mi się coś stało, ale tylko on mógł mi pomóc, bo tylko jego tak kocham- Ciężko mi o tym mówić, ale jestem w Londynie, widziałam cię..potrzebuje cię- zapłakałam- Zostałam zgwałcona..Jestem w tym hotelu obok restauracji "boquete" proszę pomóż mi- powiedziałam i się rozłączyłam.. Teraz mogłam liczyć tylko na niego..chciałam by tu przyszedł i mnie przytulił i nigdy nie wypuszczał z ramion..zrozumiałam jak bardzo go kocham.. jest najważniejszy.
Podniosłam się z podłogi i poszłam do łazienki..chciałam się oczyścić, zmyć z siebie ten brud..
Weszłam do łazienki i ją zamknęłam, wszystko przypominało mi jego, cały czas płakałam, nie mogłam i nie chciałam tego powstrzymywać.

*Leon*
Nic nie rozumiałem, porzuciła mnie i wyjechała bez słowa..chciałem ułożyć sobie życie..chciałem o niej zapomnieć, ale problem był taki, że nie umiałem..wiem jak to wygląda..znalazłem dziewczynę, a ona nie miała chłopaka..to bolało mnie w tamtej chwili najbardziej, ona się nie pocieszyła, a ja tak.
- Co się stało, kochanie?- spytała nie Lara, moja dziewczyna.
- Nie nic nic..- powiedziałem po przetrawieniu wiadomości.
- Dziwnie wyglądasz- podeszła do mnie i objęła mnie siadając mi na kolanach.
- Mam zły dzień- powiedziałem.
- Przed chwilą wróciliśmy z miasta, a wtedy byłeś wesoły.
- Wiem, że głowa mnie rozbolała- wybrnąłem.
- Dam ci tabletki- wstała i podeszła do swojej kosmetyczki.
- Nie trzeba- zaprotestowałem- Pójdę się przewietrzyć.
- Idę z tobą- powiedziała szybko z lekkim uśmiechem.
- Nie, kochanie- pogłaskałem ją- Zostań zimno jest, ja zaraz wracam
Okłamałem moją własną dziewczynę, prawda była taka, że dalej tak bardzo zależało mi na Violetcie, że musiałem sprawdzić co się z nią stało, fakt był taki, że kiedy ja miałam wypadek to ona była przy mnie codziennie, ale z drugiej z=strony inny fakt, że mnie zostawiła mówił sam za siebie. Mogłem jej to wybaczyć..mimo to, że nie chciałem już z nią być..mógłbym jej to wybaczyć.
- Zaraz wracam- cmoknąłem Larę w usta i zarzuciłem na siebie kurtkę- Biorę telefon jak coś- chwyciłem telefon i ruszyłem w stronę drzwi.
Co ona robiła w Londynie? Z wszystkich miejsc na świecie ona akurat była w Londynie i do tego mnie widziała. Czemu nie podeszła? Aż tak się bała i zamknęła w sobie?

  Szedłem ulicą, było na prawdę zimno, ale potrafiłem to znieść, chciałem zobaczyć co się stało, nie mogłem jej porzucić, po tym jak mi powiedziała, że została zgwałcona.
Stanąłem w końcu pod drzwiami hotelu i wszedłem do niego podchodząc do recepcjonistki.
- Dzień dobry- powiedziała miło.
- Dzień dobry- odpowiedziałem- Szukam Violetty Castillo, jestem jej kolegą i dowiedziałem się, że tu jest, szybko musiałem ją zobaczyć.
- Violetta Castillo przebywa tutaj- podała mi kartkę z numerem pokoju.
- Dziękuję bardzo- powiedziałem i ruszyłem w wyznaczonym kierunku. Stanąłem przed windą klikając guzik. Musiałem sobie trochę poczekać na windę, a kiedy w końcu przyjechał, byłem w szoku, że aż tyle osób może się tutaj zmieścić. Kiedy wjechałem na wyznaczone piętro i zacząłem rozglądać się szukając numerka na drzwiach, a kiedy go znalazłem oblał mnie strach, w końcu ją zobaczę..po tak długim czasie. Gwałtownie chwyciłem za klamkę i usłyszałem łkanie i lejącą się wodę w łazience.
- Violetta- zebrałem się na odwagę i odezwałem.

*Violetta*
Usłyszałam to, jego głos..Kiedy postanowiłam pójść się kąpać on przyszedł, jednak..jednak mu na mnie zależy, przyszedł tutaj i stoi za drzwiami łazienki.
- Violetta- usłyszałam ponownie.
- Poczekaj- powiedziałam zachrypnięta.
Wyszłam z pod prysznica i owinęłam się ręcznikiem.
Chwyciłam za klamkę i po prostu weszłam.
- Leon..- wyszeptałam jak go zobaczyłam. Tak się zmienił..wyprzystojniał, zmienił fryzurę, był taki boski, był idealny, a co było najgorsze już nie był mój.
- Viola..- usłyszałam jego cichutki szept i wyrazy współczucia w jego oczach.
Od razu rzuciłam mu się na szyję i chciałam by było tak zawsze, on oplótł mnie rękami w tali i mocno przycisnął do siebie.
- Jednak przyszedłeś- szepnęłam mu do ucha.
- Ja miałbym nie przyjść?- powiedział z lekkością i lekko się uśmiechnął.
Zaczęłam płakać, jaka ja do cholery byłam głupia, że go zostawiłam. Czemu to zrobiłaś, idiotko?!
- Nie płacz- powiedział i otarł moje oczy i wtedy poczułam jak spadł mi ręcznik, nie zareagowałam na to, przecież stał przede mną Leon, jego ani trochę się nie brzydziłam.
- Boże Violetta jakie ty masz rany- zaczął dotykać moich pleców, w których po prostu były dziury. Znowu się na niego rzuciłam. Stałam goła i go przytulałam, tego teraz potrzebowałam, czułam jednak, że coś mu urosło w spodniach.

*Leon*
Wydoroślała..zmieniła jej się twarz i ciało. Mogłem ją dotknąć i przytulić, znowu ją poczuć.
- Leon- powiedziała cicho, bo ewidentnie miała zdarte gardło- On mnie zgwałcił.
- Kto to był?- pytałem chociaż widziałem, że ona nie ma siły o tym mówić, jej oczy latały gdzie popadło, a ona się kiwała na boki, jej nogi stały się miękkie.
- Co się dzieje?- spytałem przejęty.
- Leon, ja umieram- powiedziała, a we mnie coś podskoczyło gdy zauważyłem, że leci w moje ramiona.
- Violetta!- krzyknąłem kiedy zobaczyłem, że ma zamknięte oczka, wziąłem ją na ręce i położyłem na rozwalonym łóżku, pomyślałem, że to stało się tutaj..
- Violetta!- patrzyłem na nią, a z moich oczu spłynęła samotna łza..
- Leon- wyszeptała- Zwymiotuje.
Przytuliłem ją mocno do siebie tak, żeby o tym nie myślała, ale ona zwymiotowała mi na kolana..nie obchodziło mnie to, ważne, że było jej teraz lepiej.
- Przepraszam- wyszeptała.
- Nie przepraszaj- pogłaskałem ją po głowie- Połóż się, okej? Pokiwała głową i weszła pod kołdrę, a ja wstałem po wodę. Kiedy tylko wstałem usłyszałem jak Violetta znowu wymiotuje.
Wróciłem z butelka wody i lekko pochyliłem ją tak aby mogła się napić.
- Dziękuję, że się o mnie troszczysz- powiedziała z lekkim uśmiechem.
- Violetta, jesteś dla mnie bardzo ważna, chcę byś to wiedziała.
- Leon, ja ..dalej cię kocham.
Te słowa zbiły mnie z tropu.. przecież ja też ją kochałem, ale nie mogliśmy być razem.
Violetta zwymiotowała raz jeszcze i tym razem zaczęła płakać.
- Czemu się tak dzieje?
- Masz chore gardło?- spytałem po chwili.
- Bardzo mnie boli od krzyku.
- To dlatego- stwierdziłem- Masz podrażnione i dlatego masz odruchy wymiotne.
- Chcę spać- powiedziała po chwili ciszy.
- Śpij mała- powiedziałem- A ja tu z tobą posiedzę.
Położyła się na lewym boku, a ja usiadłem obok niej.
20 minut późniejByła na prawdę zmęczona, bo zasnęła od razu. Była taka urocza jak spała. Nie mogłem jej tutaj zostawić mimo to, że Lara ciągle do mnie wydzwaniała. Widziałem jaka byłą wykończona, nie mogłem tak o sobie wyjść.
- Violetta, kochanie- pogłaskałem ją po włoskach- Ja ciebie też dalej kocham- powiedziałem cicho- I nigdy nie przestałem.

Oto kolejny rozdział!
Piszę teraz też z punktu widzenia Leona, bo tak jest znacznie wygodniej.
Słuchajcie, dodałam wątek brutalny, mam nadzieje, że się wam podoba rozdział.
Zastanawiała się czy go dodać, ale mam nadzieje, że jest okej.
Piszcie mi co sądzicie.
Mam pytanie.
Podoba wa się czcionka w tym rozdziale, czy w tych poprzednich?

niedziela, 20 marca 2016

Rozdział 41* Nie lubił się kłócić

Obudziłam się strasznie obolała, muszę przyznać, że wyjątkowo źle śpi się na tych łóżkach. Ale ważne ze spałam z wspaniałym facetem obok.
Pocałowałam lekko Josepha w usta, a on się obudził.
- Dzień dobry kochanie- powiedziałam kochanym głosem.
- Dzień dobry- pocałował mnie w czoło.
- Jak się spało?- zapytałam.
- Ciężko.
- Co nie, że te łóżka są strasznie twarde.
- Okropnie, spać się nie da, ale jeśli śpię z tobą to żadne łóżko nie robi mi różnicy.
Zarumieniłam się.
- Przestań bo będę czerwona- odwróciłam głowę.
- Już jesteś- szepnął mi do ucha.
Popatrzyłam na niego i go pocałowałam, a on pogłębiał, każdy mój pocałunek.
- Ejej- klepnęłam go w ramie- to miał być tylko buziak.
Joseph się zaśmiał- i był.
- Jakie plany na dziś?
- A co moja księżniczka chciałaby robić?
- Zależy co jej książę zaproponuje.
- Możemy ..no nie wiem.
-  A może pozwiedzajmy miasto?-zaproponowałam.
Joseph trochę się skrzywił.
- No weź Londynu nie widziałam jeszcze.
- No dobra, jak to cię uszczęśliwi- uśmiechnął się.
- Dziękuję- pocałowałam go.
- Leć się szykować.
- Lece, lecę- wzięłam białą bluzkę z nadrukiem NY i czarne spodnie. Następnie nałożyłam lekki makijaż i popsikałam się perfumami.
- Gotowa?- zapytał.
- Ja? Zawsze- podeszłam i go pocałowałam.
Założyłam czarne buty na obcasach.
I poczekałam jak Josh się ubierze.
Spojrzałam na telefon
2 nieodebrane. Ciekawe kto?
Angie-skąd ja wiedziałam.
Angie przepraszam, ale nie dzwoń do mnie proszę.
Nie wierze czemu ja się tak zmieniłam?
Jesteś okrutna.
Poleciała mi łza, szybko ją wytarłam, żeby Josh nie widział.
Angie ja obiecuje, że wszystko wyjaśnie zjawie się tam. Tylko muszę odpocząć. Kocham cię.
Coś mnie trafiło.
Ja wiem i ja ciebie też. Odezwij się czasem.
Już nic nie odpisałam, bo podszedł Joseph.
- Wszystko okej?
Uśmiechnęłam się na siłę- jasne..idziemy?- zmieniłam temat.
- Okej- powiedział niepewnie bo wiedział co się dzieje.
*
- Co się dzieje- zaczął Josh- nic nie mówisz.
- Nie mam o czym- nie wiedziałam co mam mu powiedzieć rozmowa z Angie dała mi trochę do myślenia.
- Jasne- zatrzymał się przede mną i zatrzymał za ramiona- Przestań, myślisz, że cię nie znam, tak?
- Nie- rzuciłam- Po prostu chcę, abyś przestał się tak zamartwiać na każdym kroku bo nie ma czym- wzruszyłam ramionami za które mnie trzymał.
- Ale ja się martwię- zmarszczył usta w smutną minkę.
- To się nie martw- tyknęłam go po nosku co wyraźnie mu się spodobało, bo dał mi już święty spokój.
  Szliśmy jakąś szeroką uliczką, Londyn był na prawdę piękny. Był jak mój obecnie drugi dom. Nie mogłam uwierzyć w to, że tak łatwo przyszło mi powiedzieć to słowo "dom". Przecież mój dom był kilkaset tysięcy milionowych bilionów stąd.
- Chcesz kawę?- spytał Joseph.
- Po proszę- uśmiechnęłam się lekko i skinęłam głową. Nie chciałam tej kawy, ale wiedziałam, że jakbym powiedziała, że nie chcę to znowu zaczął by się o wszystko dopytywać.
- Już się robi- skinął i stanął w wielkiej kolejne w Starbucks.Na każdej reklamie ten napis był większy niż sama kawa.
Zauważyłam ze Joseph ciągle się odwraca w mojej stronę w celu kontrolowania mnie? Bo nie wiedziałam jak inaczej to nazwać. Leon miał tak samo. Kontrolował mnie ciągle.
Znowu on..
Czemu po prostu nie umiem zapomnieć? No czemu? Cholera..
Bo go kochasz.
Coś ciągle mi podpowiadało jak mam żyć, tak?
NIE NIE KOCHAM GO JUŻ.
Wiem, że tak.Nic nie wiesz
Wiem.-Zamknij mordę!- krzyknęłam na całą ulicą, a na sobie poczułam wzrok ludzi. Typowe.. jakaś psychopatka krzyczy na ulicy zamknij mordę nie wiadomo do kogo- Przepraszam- pokiwałam ręką, a oni w końcu przestali się gapić.
  Popatrzyłam ostatni raz na Josepha. Stał w ogromnej kolejce. Spoko, mogłam się oddalić to i tak nie sprawiło by żadnego innego wrażenia na nim. Pomyślałby, że coś się stało.
Jak widać dzisiaj w ogóle nie mam empatii i nie mam ochoty na nic tylko siedzieć i myśleć, a takie myślenie mnie wykańczało, przyrzekam.
Oddaliłam się trochę. Po drugiej stronie był New Look i chciałam do niego zajrzeć.
Co inni mogli by powiedzieć na mój temat?
Może, że jestem egoistką.
Zostawiłam chłopaka, po tym jak oboje straciliśmy dziecko.
Może inni mogliby powiedzieć, że co? Że nie kocham dzieci? Albo, że nie kochałam  nigdy Leona.
Tu by się bardzo pomylili.
Tak go kochałam i właśnie dlatego chciałam by był szczęśliwy, dalej tego chcę.
I właśnie dlatego teraz idę do New Looka w innym mieście.

Podeszłam do szklanej szyby i patrzyłam na buty na wystawie. Były śliczne. Chciałam je kupić i na pewno to zrobię kiedyś. Dzisiaj mi się nie chcę.
Nawet na zakupy nie mam ochoty.
Szyba była taka czysta, że odbijali się w niej wszyscy ludzie, którzy szli za mną. Dzieci, które mocno trzymały się rączki mamy..Poczułam, że spływa z mojego policzka jedna samotna łza. Popatrzyłam na dziewczynkę, która była po prostu urocza.
Uśmiechnęłam się lekko. Chciałbym mieć kiedyś takiego brzdąca.
Ta szyba była jak nowe życie. Widziałam w niej wszystko co chciałam. Szczęście tych ludzi. Zakochane pary.
W pewnym momencie moje ciało się spięło i zaczęłam się trząść. Oszalałam? To już nastąpiło? Wyrzuty sumienia mną zawładnęły i zwariowałam?
Stałam wryta w ziemię i nie mogłam się ruszyć. Patrzyłam na szybę z lekko otwartymi ustami, kiedy ona w oddali ukazała mi znajomą sylwetkę..to był on.. To był Leon z jakąś dziewczyną.
Kiedy moje ciało z każdą sekundą podbijało większym gorącem, zaczęły rozluźniać się wszystkie mięśnie i mogłam się poruszyć..
Odwróciłam się lekko i popatrzyłam za nimi, To musiał być on, a jak nie to ja nie nazywam się Violetta Castillo. Trzymali się za rękę, byli szczęśliwi. Nie wiem dlaczego w tamtym momencie serce miało ochotę wyskoczyć mi z piersi.
Bo dalej go kochaszTo nie byłą prawda.
Już miałam tego dość. Chciałam ich śledzić. Poczułam w pewnym rodzaju złość, że znalazł sobie dziewczynę, ale wiadome było, że nie będzie na mnie czekał. Chciał zaznać szczęścia. I go zazna, bo ja przecież po prostu zniknęłam.
Mimo wszystko nogi poniosły mnie za nimi. W tamtym momencie zapomniałam o Josephie.
Nie wiem, gdzie ta kawa i nie wiem gdzie on. Nie wiem też gdzie idę.
Oddalali się, wiedziałam, że gdy mnie zobaczy będę spalona, dlatego wtapiałam się w tłum, ciągle za kimś szłam.
  W każdym z możliwych stron na świecie on wybrał Londyn?
To nie przypadek.Ciebie już nie słucham.
Biłam się z myślami. Co on tu robi?
No jak to co Violetta?
Robi to czego nigdy nie robił z tobą, bo okazałaś się być potworem.
Zdawałam sobie z tego sprawę. Byłam idiotką. Dalej nią jestem i pewnie już nią zostanę do końca życia.
- Violetta- zawołał Joseph, a ja szybko schowałam się za najbliższym słupem. Mógł mnie wkopać.
Dostrzegłam ze Leon odwrócił się,ale nie był w stanie mnie zobaczyć. Uff
- Czemu się chowasz?- spytał zdziwiony.
- Ja? Nie nie chowam się..- jąkałam się, nie chciałam żeby wiedział, że jest tu Leon- Ja..kiedyś..uczyłam się elektryki..i ten słup..jest zepsuty.
Joseph zaśmiał się, a ja nie zwróciłam na niego uwagi, jednak lekko popatrzyłam w stronę, w którą szedł Leon. Nie było go tam..
- Przyniosłem ci kawę- powiedział podając mi ją- Była ogromna kolejka, ale jakoś udało mi się- uśmiechnął się zwycięsko.
- Mój bohater- mruknęłam i pocałowałam go w policzek- Dziękuję.
*
Trzymałam tą kawę w mocnym uścisku, w pewny momencie myślałam, że zgniotę kubeczek, a wieczko odskoczy i kawa wyleje mi się na palce oparzając moje delikatne palce.
- Co się dzieje?- spytał po raz nie wiem który dzisiaj.
- No nic, jak ci to mam kurczę powiedzieć, że nic?!- uniosła się.
- Spokojnie,
- Nie! Nic się nie dzieje- literowałam.
- Co ty okres masz?- spytał marszcząc czoło.
- Spadaj- wstałam z ławki, na której siedzieliśmy i poszła w stronę hotelu.
- Viola!- słyszałam jego głos za sobą, ale na niego nie reagowałam- Violetta!
Dogonił mnie i złapał za rękę tak mocno, że wypadłą mi z niej kawa.
- Co ty kurwa robisz?!- wrzasnęłam- Uważaj trochę.
- Przepraszam- odsunął się lekko wystraszony.
- Masz mi jeszcze coś do powiedzenia?- spytałam podirytowana.
- Za co się tak wściekasz?
- Bo" Mam okres"- kiwnęłam głową.
- Przepraszam.
- Ale wiesz za co w ogóle?
- Nie wiem, ale stwierdziłem, że tak trzeba.
- To, że czasem tam jestem zła to nie znaczy, że ma okres, okej!?
Popatrzyłam w jego oczy i lekko złagodniałam.
- Okej.
Był taki cienki. Nie lubił się kłócić. Widać było.
Z jednej strony to dobrze, ale z drugiej to było słabe.
Słabe, jak ja.. Słabe jak wszystko co mnie otaczało.

Oto kolejny rozdział.
Jak wam się podoba.
Błagam was, abyście wszyscy, którzy kiedykolwiek
czytali mojego bloga napisali cokolwiek.
Chcę zobaczyć komu się podoba ta historia i czy
dalej pisać. Czy mam dla kogo.
Komentujcie! <3

sobota, 19 grudnia 2015

Rozdział 40* Już dopinam walizke

Dzień wyjazdu
Byłam taka podeksytowana, w końcu się rozluźnie, a nie tylko dom,dom i dom. Taki wyjazd wyjdzie mi na dobre.
- Gotowa- zapytał Joseph jak zwykle pogodnym głosem.
- Już dopinam walizke- miałam z tym problem, ale absolutnie nie chciałam mu tego pokazać.
- Daj pomoge ci.
- Ale o co ci chodzi?- spytałam jakbym nie wiedziała o co chodzi.
On podszedł i objął mnie za plecami tak by zapiać walizke obejmując mnie od tyłu. Z jednej strony tego nie chciałam, ale z drugiej jak najbardziej. Już sama nie wiedziałam czego chcę więc postanowiłam się nie ruszać.
- I po sprawie- odsunął się.
- A co to miało być? Podryw?
Zestresował się -Nie ja..tylko zapinałem..ci walizke, tak?
Zaśmiałam się.
- Daj spokój żartuje- poklepałam go po ramieniu.
W jego oczach pojawiła się ulga.
- Okej, wychodzimy bo zaraz znowu jak zwykle się spóźnimy.
- Obrażony jesteś?
- Nie no co ty- cmoknął mnie w policzek.
On jest taki uroczy, robi wszystko bym zmiękła i zakochała się ma zabuj.
Na lotnisku było dużo ludzi, zdziwiłam się, że aż tyle gdzieś wyjezdża. A może tak jak ja, uciekają? Zamarłam bo zdałam sobie sprawe jaka ja jestem wredna.
- Hej, coś się stało- zapytał zmartwiony Joseph.
- Nie, zamyśliłam się tylko- uśmiechnęłam się.
- Myślałem, że nie jesteś pewna co do tego wyjazdu.
- Nigdy nie byłam bardziej pewna.
- Taką cię uwielbiam- przytulił mnie, a ja odwzajemniłam uścisk.
- Halo! Proszę państwa obsciskiwać to się państwo będą w samolocie, albo już na miejscu- powiedziała nieprzyjemnym głosem pani, która miała nam wydać bilet, cały czas była taka skwaszona- Tu państwa lot- jak się już do niej podchodzi jest całkiem miła- tutaj bilet- podała go nam ciągle na niego patrząc- a tam drzwi, do widzenia- powiedziała z wrednym, wymuszonym i ironicznym uśmieszkiem do tego płonacym jak żar ogniem. To już nie było miłe..
- Pff, przepraszam?
- Nie słyszała panienka?
- Słyszała, i wie pani co? Jest oburzona!
- Co powiedziałaś?- złapał za ucho tak jak to zazwyczaj robia rodzice kiedy przegnie się już pewną bariere.
- Pani nie słyszała?- posłałam jej wredny uśmieszek.
Odeszłam i muszę przyznac bardzo dumna.
- Musiałaś tak zareagować?- zapytal Joseph.
- Sorki bardzo, ale nie będzie mnie wkurzać jakieś babsko.
- Viola..
- Co Viola?!
Zacisną usta u uśmiechu i przechylił głowę w lewo patrząc w podłogę.
- Tak myślałam.
Wsiedliśmy już do samolotu już nie mogłam się doczekać tego lotu i całej wycieczki.
- Jak emocje- zapytał
- Wspaniale, ciekawe jak będzie- mówiłam podekscytowana i nagle poczułam jak coś wibruje mi coś w torebce- momencik- wyjęłam telefon od razu zauważyłam wiadomość, tylko mogłam się domyślać od kogo jest.
"Viola my się o ciebie martwimy, co się z tobą dzieje?"
"Przepraszam.."
"Gdzie jesteś, wróć.
" Przepraszam"
"Masz wrócić nie obchodzi mnie to zraniłaś nas wszystkich zwłaszcza Leona"
"Przepraszam"
Angie chyba już nie miała mi odpisać, bardziej wredn już nie mogłam być, ale co miałam jej powiedzieć? "Wiesz wrócił bym ale własnie lece do Londynu z moim kumplem" no way.
- Coś się stało?
- Nie- uśmiechnęłam się lekko, robiłam dobrą minę do złej gry coś co wychodziło mi najlepiej zaraz po łamaniu serc.
- Jestem strasznie zmęczona.
- Me too.
Nic nie odpowiedziałam tylko położyłam mu głowę na ramieniu i momentalnie zasnęłam.
   - Viola, wstawaj- Joshep lekko mną potrząsał.
- Dolecieliśmy- mówiłam ciągle zaspanym głosem.
- Już jesteśmy w Londynie.
- O mój Boże, foty foty foty- od razu się rozbudziłam.
Wyszłam z lotniska i od razu robiłam mnóstwo zdjęć trzeba mnieć jakąś pamiątkę.
- Gdzie idziemy Josh?- zapytał rozemocjonowana.
- Do hotelu?
Popatrzyłam ze zdziwieniem.
- Nie to co myślisz- oboje zaczęliśmy się śmiać, nie wiarygodne jak dobrze się dogadujemy.
Po drodze do hotelu robiłam mnóstwo zdjęć w pewnym momencie brakło mi pamięci jednak Joshepowi chyba to nie przeszkadzało wręcz przeciwnie ucieszył się, że nie musi zatrzymywać się co chwilę.
- Jesteśmy na miejscu- okrzyknął rozkładając ramiona.
- Jak tu ślicznie. Nice
Przytuliłam go mocno- dziękuję, dziękuję, dziękuję.
- Nie ma za co mała.
Rozpływam się.
- A oto nasz pokój.
Był taki ładny, łazienka była zadbana i okna czyste, ale coś mi nie pasowało.
- Josh, mamy jedno łóżko.
- No wiem- mówił nawet na mnie nie patrząc bo wnosił walizki.
- A jest nas dwójka.
- No wiem.
- A gdzie drugie łóżko, wiesz?!
- Spokojnie.
- Bo nawet mnie nie słuchasz.
- Słucham.
- To co powiedziałam, hm?
- Pytasz gdzie drugie łóżko.
- To mi odpowiedz?
- A więc, mamy jedno, ponieważ bym musiał płacic za kolejny pokój.
Kurczę i tak dla mnie tyle robi, a ja tylko jak na razie robie mu tylko afery.
- Przepraszam- ścisnęłam go- przepraszam.
Zaśmiał się- nie masz za co. Jeśli problemem jest dla ciebie spanie ze mną to będę spał na podłodze.
- No coś ty za to jaka jestem ja powinnam spać na podłodze i to jeszcze w łazience.
Zaśmiał się- nigdy- podszedł i pocałował mnie w czoło.
- W sumie możemy spać razem- powiedziałam, to tylko przyjaciel tak?
- Jak chcesz, zawsze mogę iść na podłogę- mówił z łazienki.
- Nie nie chce- uśmiechnęłam się.
Widać było ulgę na jego twarzy, ja tego chciałam czułam to. I biłam się z myślami, może ja na prawdę chcę z nim być, zaczęłam się pocić, trząśc i drgać na raz.
- O mój boże wszystko okej?
- Jasne- robiłam dobrą minę do złej gry, chociaż cisnęło mnie to chcę mu to powiedzieć, ale nie mogę.
- Chyba jednak ciemne, mówił ci ktoś kiedyś, że ślicznotko kłamać nie umiesz?
- Nie kłamie- odwróciłam wzrok.
- Kłamiesz.
- Nie i nie męcz mnie już- patrzyłam się w podłogę.
- Okej, ale wiesz zawsze możesz mi wszystko powiedzieć liczyć i w ogóle jestem twó..- nie dokończył, ponieważ zdałam się na odwagę podeszłam złapałam jego twarz w ręce i mocno pocałowałam, on pogłębił pocałunek, nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę.
- A to co było- uśmiechnął się szeroko.
- To co mnie męczyło.
- Chyba nie rozumiem- zrobił pytajacą minę.
- Ja nie wiedziałam czego chcę, ale już wiem,że chcę ciebie.
- Jesteś wspaniała- pocałował mnie- nawet nie wiesz jak cię potrzebuje.
W odpowiedzi przytuliłam go mocno. Nie mogłam uwierzyć jednak byłam szczęśliwa. Teraz już wiem na pewno, nie byłam gotowa na dziecko jak teraz na powrót.
- Mam pomysł mają tu zajebiste imprezy- powiedział.
- Tak?- zaczęłam jezdzić mu palcem po brzuchu.
- Zbieraj się, pójdziemy.
- Okej daj mi 20 minut.

Szliśmy już na tą imprezę, ciekawa jestem jak to będzie.
Weszliśmy na dyskoteke od razu zaczęłam tańczyć, pić i swietnie się bawić. Po 40 minutach byłam totalnie pijaniutka. I Joseph postanowił wyprowadzić mnie z niej i zaprowadzić do hotelu.
- A kim ty jesteś ja tu jestem z chłopakiem- ledwo szłam i gadałam głupoty.
- Ja nim jestem- zaśmiał się, on był ledwo co pijany, wiec było w miare okej.
- Ja chce się z tobą pieprzyć.
- Słucham?
- To słuchaj.
- Ale powtórz.
- Bierz mnie tu w tej fontannie- pokazałam palcem na jakąs fontanne.
- Nie to nie jest dobry pomysł jesteś pijana, a ja chce robić to świadomie.
- Ale ja chce.
Nic nie odpowiedział.
Weszliśmy do pokoju, i położyłam się na łóżku, a Joseph obok mnie.
Położyłam się na nim i całowałam on odwzajemniał, każdy pocałunek.
- Idź się wykąpać- powiedział przestając mnie całować.
- Słucham?
- Obiecuje ci, że będziemy się kochać ale nie dziś.
- Czemu?
- Nie jesteś niczego świadoma nie chce tak zrozum.
- Rozumiem, no trudno tak się napaliłam- powoli zdjęłam koszulkę i spodnie zostałam już w samej bieliznie, Joseph szeroko otworzył oczy. Potem stojać przed nim zdjęłam stanik i nim machałam.
- Jak nie to nie- powiedziałam.
- Nie dzisiaj, nie chcę cię bzykać jak ty i tak nic nie będziesz pamiętać nie o to chodzi w miłości, to ma być spokojne.
- Ja tylko się idę kąpać- podniosłem ręce w gescie obrony- masz, potrzymaj- rzuciłam mu biustonosz na twarz w odpowiedzi usłyszałam tylko śmiech. Ledwo co doszłam do łazienki więc wykąpał mnie Joshep, a następnie położył do łóżka.
- Dobranoc- pocałował mnie w czoło i objął ramieniem.
- Dobranoc- wtuliłam się w niego.
-------------------------------
I co myślicie? Viola nam się trochę pozmieniała i mamy nowy związek.Czekajcie na następne.

piątek, 4 grudnia 2015

Rozdział 39 * Wszystko było okej

Minęło już kilka miesięcy, prawdę powiedziawszy minęły tak szybko, że sama byłam w szoku. Przeprowadzałam się od hotelu do hotelu.. ciężko mi było gdzie kolwiek się zaklimatyzować. W końcu w jakiejś ofercie znalazłam mieszkanie na wynajem, skorzystałam z tej okazji. Zapomniałam też o przykrych incydentach, nie myślałam już o tym tak często, widocznie potrzebowałam tego wyjazdu.
Oczywiście nie jestem egoistką, cały czas zastanawiam się co u przyjaciół i u Leona.. Ciekawe jak im się wiedzie, tyle razy trzymałam telefon w ręku chciałam zadzwonić.. nie umiałam, mają do mnie pewnie ogromny żal i wcale im się nie dziwie, sama miała bym do siebie żal.
Dużo czasu, prawie całe dnie spędzałam w domu na kanapie z herbatą w ręku, oglądajac filmy do których mam ogrony sentyment np. West Side Story. Zawsze ten film oglądałam z moim tatą, teraz tak bardzo oddaliłam się od mojego taty, nie chodziłam na cmentarz, jestem okropna. Teraz wyjechałam jestem jeszcze dalej..
Nie chciałam tym razem tego dnia siedzieć w domu.
-Ten dzień będzie mój- powiedziałam sama do siebie szczęśliwa, ponieważ pierwszy raz od wielu dni zdecydowałam się na wyjście.
Chwyciłam za mojego złotego iphona i wykręciłam numer do Josepha.
Poznałam go 3 miesiące temu na plaży, pomógł mi z parasolką wtedy wymieniliśmy sie numerami, spotykaliśmy się codziennie, zawsze przychodził poprawiać mi humor, jest wspaniały. Sama nie wiem jak jest między nami, czy jesteśmy przyjaciółmi czy może coś więcej..
-Jos? -odebrał po trzech sygnałach.
-Violcia -czule mi odpowiedział.
-Jak tam? -zapytałam.
-U mnie? Dobrze, a u księżniczki?
Uwielbiałam jak tak do mnie mówił.
-A u księżniczki wspaniale -przygryzłam dolną wargę- pomyślałam, może byś wybrał się dzisiaj gdzieś ze mną?
-Nie wierze Violcia gdzieś będzie wychodzić- zaśmiał się.
-A będzie, będzie i chcę właśnie z Josephem.
-Ja też chcę wyjść z tobą-nie widziałam go w tej chwili, ale na pewno się uśmiechał.
-Wspaniale się składa, to ja będę gotowa za jakieś 30 minut.
-Przyjdę po ciebie za 40 minut.
-Czekam- cmoknęłam mu do słuchawki.
Trochę zajmie mi ogólne ogarnięcie się z 4 dni nie mylałm głowy ani zębów. Poszłam do toalety chwyciłam za szczoteczkę i wyszczotkowałam dokładnie zęby, zbliżyłam tylko rękę do twarzy i na nią dmuchnęłam w ramach sprawdzenia czy mam świerzy oddech. ~Nie najgorszy~
Nachyliłam głowę nad wanna i puściłam ciepłą wodę, moczyłam delikatnie moje włosy i nałożyłam na nie szampon, następnie pocierałam palcami po głowie i gdy narobiło się już wystarczajaco piany spłukałam ją i owinęłam włosy w turban z ręcznika.
Podeszłam do lustra
- WOW- wystraszyłm się sama siebie- trzeba coś z tym zrobić- chwyciłam za podkład i nałożyłam cienką warstwę na podkład nałożyłam już nieco grubsza warstwę pudru.
- No już lepiej- kontynuowałam makijaż, nałożyłam jasne cienie na powieki, a na rzęsy nałożyłam maskarę.
- Jeszcze szminka- jak mogłam zapomnieć?
Teraz zostały mi już tylko włosy. Włączyłam lokówkę, żeby się nagrzała i wtedy usłyszałam dzwięk telefonu.
- No witam, dawno nie gadaliśmy co?- zaśmiałam się.
- Violu trochę się spóźnię- odwzajemnił śmiech.
- Spokojnie.
- Nic się nie stanie.
- Wszystko jest spoko, luz.
- Dobra, to do zobaczenia mała.
Kurczę, czemu on jest taki uroczy.
- Papa- rozłączyłam się.
Wysuszyłam raz dwa moje brązowe włosy a następnie złapałam za lokówkę, i zakręciłam pierwszy kosmyk.
Znowu zadzwonił telefon
- Nosz kurdę- popatrzyłam na telefon tym razem to nie Joseph tylko numer zastrzeżony.
Od razu pomyślałam, że to Leon.
Odrzuciłam połaczenie, ale nie ze wzgledu na Leona tylko ogólnie boje się kto może dzwonic. Odłożyłam telefon i kręciłam resztę włosów.
Loki wyszły mi wyjątkowo ładne. Wzięłam dwa małe kosmyki zza uszy i spięłam je razem z tyłu głowy.
Teraz już tylko muszę się ubrać.
Wybrałam czarne rurki, zawsze się sprawdzają i do tego białą koszulę i na to katanę. Wszystko wyglądało elegancko, tak jak chciałam.
Po 10 minutach rozległ się dzwonek do drzwi.
- Jos!- krzyknęłam i rzuciłam mu się na szyję.
On tylko mnie przytulił.
-Viola- pocałował mnie w czoło kiedy już go pusciłam.
-Ja już ubieram buty.
-Spokojnie- odpowiedział wyluzowany- a gdzie chcesz iść?
-Na spacer.
-Podoba mi się.
Wzięłam klucze z półki i zamknęłam za nami drzwi.
Chodziliśmy po mieście, ja mogła bym z nim chodzic wszędzie i rozmawiać o wszystkim. Niestety miedzy nami nastała chwila ciszy.. zapeszyłam.
Wtedy widziałam, że niepewnie jego ręka zmierza w kierunku mojej ręki, oczywiście udawałam, że nic nie widzę. Sama nie wiedziałam jak zareagować. Z jednej strony jest moim przyjacielem, ale z drugiej pociąga mnie.
Poczułam, w końcu ciepło jego ręki, nasze palce się splotły i szliśy jeszcze chwilę w ciszy.
- A to co oznacza?- w końcu zapytałam.
- Od jakiegoś czasu strasznie mi się podobasz.
Nie wiedziałam co powiedzieć.
- Tak strasznie?- zaśmiałam się.
- Ogromnie- odwzajemnił mój śmiech.
- Wiesz.. mi też, od jakiegoś czasu wydaje się, że coś czuję.
- To wspaniale.
- Ale..- rozplątałam nasze palce i teraz staliśmy na przeciwko siebie- tak dużo się wydarzyło..ja nie mogę jeszczę.
- Rozumiem..
- Czuje coś do ciebie, ale ja nie umiem jeszcze powiedzieć co.
- Rozumiem..
- Wybacz mi, bądźmy przyjaciółmi.
- Typowy Friendzone- zaśmiał się
- Widzisz!
- Co widzę?
- Ty umiesz przyjąć takie coś na klate, nawet się śmiejesz.
- Wole miec szczęśliwa przyjaciółkę niż zagubioną dziewczynę.
Popatrzyłam na niego i przytuliłam go mocno - Uwielbiam cię- wyszeptałam.
- Skoro nie jesteś gotowa na nowy związek, to na wyjazd też?
- Jaki wyjazd- oderwałam się od niego.
- Wykupiłem nam wyjazd do Londynu.
- O mój Boże- byłam pod wrażeniem
- To jak?
- Chyba nie powinnam- zasmuciłam się.
- A gdybym powiedział, że to przyjacielski wypad?
Zawahałam się.
- Przyjacielski mówisz?- uśmiechnęłam się.
Tylko odwzajemnił uśmiech i kiwnął głową.
- W takim razie zgoda- był taki podekscytowany przytulił mnie i kręcił mną na środku miasta. Byłam taka szczęśliwa.
- Viola, uwielbiam cię!
Ściskał mnie z całej siły.
- Spokojnie, spokojnie bo mnie udusisz- zaśmiałam się.
- Przepraszam panią- rozluźnił uścisk.
- A kiedy jest lot?
- Dokładnie za 12 dni.
- Szybko- zdziwiłam się.
- Mam nadzieje, że nie masz nic ważnego do załatwienia?
Popatrzyliśmy się na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem, ludzie patrzyli na nas zdziwieni, ale widziałam w oczach niektórych z nich takie zadowolenie, jakby próbowali mi powiedzieć "dobrze, że jednak istnieje taka dobra przyjaźń"
Szczególnie wyczytałam to w oczach pewnej staruszki, była taka spokojna i poczułam, że ją znam. Była mi bardzo, ale to bardzo znajoma tylko nie wiedziałam skąd kojarze jej twarz..Dała mi porządny zastrzyk energi..nie wiem dlaczego, może nawet samym swoim uśmiechem. Mało jest takich ludzi jak ona, albo Joseph. Wszyscy gonią za nowoczesnością i pracą. Nikt nie jest w stanie stanać na chwilę i zobaczyć jakimi ludźmi mogą być na prawdę i jacy są inni ludzie.. Ja też nie umiałam się zatrzymać, goniłam ile się da. Czułam się taka dorosła.. już chciałam założyć rodzinę, gdybym przyjeła oświadczyny miała bym już męża. To było dość dużym błędem.. teraz stanę.. a pomóc mi może w tym jedna osoba, to własnie Joseph.

WRACAM

Cześć , trochę ogarnęłan szkołę i tamtego bloga, teraz mogę prowadzic tego bloga ! Cieszycie się?
Mam nadzieje ze tak! 🙌
Miłego czytania

czwartek, 15 października 2015

INFORMACJA

UMoi Drodzy !
W poprzedniej wiadomości napisałam wam o Blogu Auslly .
Jestem właśnie w trakcie pisania One Shota na nim . Chciałabym , żeby blog jakoś się rozwijał a do tego potrzebuje was :*
Zerknijcie na :
http://ausllykazdywierzynaslowo.blogspot.com

czwartek, 24 września 2015

CZEŚĆ !

Czy lubicie Austin i Ally  ?
Jeśli polubiliście język jakim piszę tego bloga , może wejść też na tego bloga
http://ausllykazdywierzynaslowo.blogspot.com
Serdecznie zapraszam ! :*