piątek, 4 grudnia 2015

Rozdział 39 * Wszystko było okej

Minęło już kilka miesięcy, prawdę powiedziawszy minęły tak szybko, że sama byłam w szoku. Przeprowadzałam się od hotelu do hotelu.. ciężko mi było gdzie kolwiek się zaklimatyzować. W końcu w jakiejś ofercie znalazłam mieszkanie na wynajem, skorzystałam z tej okazji. Zapomniałam też o przykrych incydentach, nie myślałam już o tym tak często, widocznie potrzebowałam tego wyjazdu.
Oczywiście nie jestem egoistką, cały czas zastanawiam się co u przyjaciół i u Leona.. Ciekawe jak im się wiedzie, tyle razy trzymałam telefon w ręku chciałam zadzwonić.. nie umiałam, mają do mnie pewnie ogromny żal i wcale im się nie dziwie, sama miała bym do siebie żal.
Dużo czasu, prawie całe dnie spędzałam w domu na kanapie z herbatą w ręku, oglądajac filmy do których mam ogrony sentyment np. West Side Story. Zawsze ten film oglądałam z moim tatą, teraz tak bardzo oddaliłam się od mojego taty, nie chodziłam na cmentarz, jestem okropna. Teraz wyjechałam jestem jeszcze dalej..
Nie chciałam tym razem tego dnia siedzieć w domu.
-Ten dzień będzie mój- powiedziałam sama do siebie szczęśliwa, ponieważ pierwszy raz od wielu dni zdecydowałam się na wyjście.
Chwyciłam za mojego złotego iphona i wykręciłam numer do Josepha.
Poznałam go 3 miesiące temu na plaży, pomógł mi z parasolką wtedy wymieniliśmy sie numerami, spotykaliśmy się codziennie, zawsze przychodził poprawiać mi humor, jest wspaniały. Sama nie wiem jak jest między nami, czy jesteśmy przyjaciółmi czy może coś więcej..
-Jos? -odebrał po trzech sygnałach.
-Violcia -czule mi odpowiedział.
-Jak tam? -zapytałam.
-U mnie? Dobrze, a u księżniczki?
Uwielbiałam jak tak do mnie mówił.
-A u księżniczki wspaniale -przygryzłam dolną wargę- pomyślałam, może byś wybrał się dzisiaj gdzieś ze mną?
-Nie wierze Violcia gdzieś będzie wychodzić- zaśmiał się.
-A będzie, będzie i chcę właśnie z Josephem.
-Ja też chcę wyjść z tobą-nie widziałam go w tej chwili, ale na pewno się uśmiechał.
-Wspaniale się składa, to ja będę gotowa za jakieś 30 minut.
-Przyjdę po ciebie za 40 minut.
-Czekam- cmoknęłam mu do słuchawki.
Trochę zajmie mi ogólne ogarnięcie się z 4 dni nie mylałm głowy ani zębów. Poszłam do toalety chwyciłam za szczoteczkę i wyszczotkowałam dokładnie zęby, zbliżyłam tylko rękę do twarzy i na nią dmuchnęłam w ramach sprawdzenia czy mam świerzy oddech. ~Nie najgorszy~
Nachyliłam głowę nad wanna i puściłam ciepłą wodę, moczyłam delikatnie moje włosy i nałożyłam na nie szampon, następnie pocierałam palcami po głowie i gdy narobiło się już wystarczajaco piany spłukałam ją i owinęłam włosy w turban z ręcznika.
Podeszłam do lustra
- WOW- wystraszyłm się sama siebie- trzeba coś z tym zrobić- chwyciłam za podkład i nałożyłam cienką warstwę na podkład nałożyłam już nieco grubsza warstwę pudru.
- No już lepiej- kontynuowałam makijaż, nałożyłam jasne cienie na powieki, a na rzęsy nałożyłam maskarę.
- Jeszcze szminka- jak mogłam zapomnieć?
Teraz zostały mi już tylko włosy. Włączyłam lokówkę, żeby się nagrzała i wtedy usłyszałam dzwięk telefonu.
- No witam, dawno nie gadaliśmy co?- zaśmiałam się.
- Violu trochę się spóźnię- odwzajemnił śmiech.
- Spokojnie.
- Nic się nie stanie.
- Wszystko jest spoko, luz.
- Dobra, to do zobaczenia mała.
Kurczę, czemu on jest taki uroczy.
- Papa- rozłączyłam się.
Wysuszyłam raz dwa moje brązowe włosy a następnie złapałam za lokówkę, i zakręciłam pierwszy kosmyk.
Znowu zadzwonił telefon
- Nosz kurdę- popatrzyłam na telefon tym razem to nie Joseph tylko numer zastrzeżony.
Od razu pomyślałam, że to Leon.
Odrzuciłam połaczenie, ale nie ze wzgledu na Leona tylko ogólnie boje się kto może dzwonic. Odłożyłam telefon i kręciłam resztę włosów.
Loki wyszły mi wyjątkowo ładne. Wzięłam dwa małe kosmyki zza uszy i spięłam je razem z tyłu głowy.
Teraz już tylko muszę się ubrać.
Wybrałam czarne rurki, zawsze się sprawdzają i do tego białą koszulę i na to katanę. Wszystko wyglądało elegancko, tak jak chciałam.
Po 10 minutach rozległ się dzwonek do drzwi.
- Jos!- krzyknęłam i rzuciłam mu się na szyję.
On tylko mnie przytulił.
-Viola- pocałował mnie w czoło kiedy już go pusciłam.
-Ja już ubieram buty.
-Spokojnie- odpowiedział wyluzowany- a gdzie chcesz iść?
-Na spacer.
-Podoba mi się.
Wzięłam klucze z półki i zamknęłam za nami drzwi.
Chodziliśmy po mieście, ja mogła bym z nim chodzic wszędzie i rozmawiać o wszystkim. Niestety miedzy nami nastała chwila ciszy.. zapeszyłam.
Wtedy widziałam, że niepewnie jego ręka zmierza w kierunku mojej ręki, oczywiście udawałam, że nic nie widzę. Sama nie wiedziałam jak zareagować. Z jednej strony jest moim przyjacielem, ale z drugiej pociąga mnie.
Poczułam, w końcu ciepło jego ręki, nasze palce się splotły i szliśy jeszcze chwilę w ciszy.
- A to co oznacza?- w końcu zapytałam.
- Od jakiegoś czasu strasznie mi się podobasz.
Nie wiedziałam co powiedzieć.
- Tak strasznie?- zaśmiałam się.
- Ogromnie- odwzajemnił mój śmiech.
- Wiesz.. mi też, od jakiegoś czasu wydaje się, że coś czuję.
- To wspaniale.
- Ale..- rozplątałam nasze palce i teraz staliśmy na przeciwko siebie- tak dużo się wydarzyło..ja nie mogę jeszczę.
- Rozumiem..
- Czuje coś do ciebie, ale ja nie umiem jeszcze powiedzieć co.
- Rozumiem..
- Wybacz mi, bądźmy przyjaciółmi.
- Typowy Friendzone- zaśmiał się
- Widzisz!
- Co widzę?
- Ty umiesz przyjąć takie coś na klate, nawet się śmiejesz.
- Wole miec szczęśliwa przyjaciółkę niż zagubioną dziewczynę.
Popatrzyłam na niego i przytuliłam go mocno - Uwielbiam cię- wyszeptałam.
- Skoro nie jesteś gotowa na nowy związek, to na wyjazd też?
- Jaki wyjazd- oderwałam się od niego.
- Wykupiłem nam wyjazd do Londynu.
- O mój Boże- byłam pod wrażeniem
- To jak?
- Chyba nie powinnam- zasmuciłam się.
- A gdybym powiedział, że to przyjacielski wypad?
Zawahałam się.
- Przyjacielski mówisz?- uśmiechnęłam się.
Tylko odwzajemnił uśmiech i kiwnął głową.
- W takim razie zgoda- był taki podekscytowany przytulił mnie i kręcił mną na środku miasta. Byłam taka szczęśliwa.
- Viola, uwielbiam cię!
Ściskał mnie z całej siły.
- Spokojnie, spokojnie bo mnie udusisz- zaśmiałam się.
- Przepraszam panią- rozluźnił uścisk.
- A kiedy jest lot?
- Dokładnie za 12 dni.
- Szybko- zdziwiłam się.
- Mam nadzieje, że nie masz nic ważnego do załatwienia?
Popatrzyliśmy się na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem, ludzie patrzyli na nas zdziwieni, ale widziałam w oczach niektórych z nich takie zadowolenie, jakby próbowali mi powiedzieć "dobrze, że jednak istnieje taka dobra przyjaźń"
Szczególnie wyczytałam to w oczach pewnej staruszki, była taka spokojna i poczułam, że ją znam. Była mi bardzo, ale to bardzo znajoma tylko nie wiedziałam skąd kojarze jej twarz..Dała mi porządny zastrzyk energi..nie wiem dlaczego, może nawet samym swoim uśmiechem. Mało jest takich ludzi jak ona, albo Joseph. Wszyscy gonią za nowoczesnością i pracą. Nikt nie jest w stanie stanać na chwilę i zobaczyć jakimi ludźmi mogą być na prawdę i jacy są inni ludzie.. Ja też nie umiałam się zatrzymać, goniłam ile się da. Czułam się taka dorosła.. już chciałam założyć rodzinę, gdybym przyjeła oświadczyny miała bym już męża. To było dość dużym błędem.. teraz stanę.. a pomóc mi może w tym jedna osoba, to własnie Joseph.

WRACAM

Cześć , trochę ogarnęłan szkołę i tamtego bloga, teraz mogę prowadzic tego bloga ! Cieszycie się?
Mam nadzieje ze tak! 🙌
Miłego czytania

czwartek, 15 października 2015

INFORMACJA

UMoi Drodzy !
W poprzedniej wiadomości napisałam wam o Blogu Auslly .
Jestem właśnie w trakcie pisania One Shota na nim . Chciałabym , żeby blog jakoś się rozwijał a do tego potrzebuje was :*
Zerknijcie na :
http://ausllykazdywierzynaslowo.blogspot.com

czwartek, 24 września 2015

CZEŚĆ !

Czy lubicie Austin i Ally  ?
Jeśli polubiliście język jakim piszę tego bloga , może wejść też na tego bloga
http://ausllykazdywierzynaslowo.blogspot.com
Serdecznie zapraszam ! :*

sobota, 19 września 2015

Rozdział 38 * Nowe życie

- 13:23 - mówiłam pod nosem , jeszcze nikt mnie nie szukał na szczęście . Gdyby ktoś chciał mnie szukać i doszedł by do celu to nie miała bym serca wyjechać . Muszę to zrobić , urodziłam się po to by znaleźć miłość , założyć rodzinę , być szczęśliwa , niestety myliła się do wszystkiego , koniec takiego życia , mam dość ciągłej rutyny , jestem potworem zostawiając Leona bez żadnych wyjaśnień , ale po tym wszystkim nie umiał stanąć przed nim i powiedzieć mu prosto w oczy , że to już koniec . Już nie ma tamtej mnie , teraz zmieniłam się , wszystko inne mnie zmieniło .
#
Patrzyłam przez okienko w samolocie , dopiero po jakiejś chwili wpadłam na pomysł sprawdzenia telefonu .
17 nieodebranych od Leona
4 od Angie
2 od Camili
8 od Fede
3 od Fran
7 od Maxiego
Chciało mi się płakać , samolot unosił się wysoko na ziemią , uciekłam zostawiając ich tam .
Mimo to postanowiłam zadzwonić do Angie .
Odebrała po trzech sygnałach .
- Violetta !
- Co ?
- Jak to co co się z tobą dzieje ?
- Nic złego .
- Viola gdzie jesteś , Leon po ciebie przyjedzie .
- A Leon nie dostał listu ?
- Jakiego listu nic nie mówił .
- Niech go poszuka , przekaż mu - mówiłam obojętnie .
- Violetta gdzie jesteś ?
- Jestem daleko i nic mi się nie dzieje możesz być bezpieczna .
Angie zaczęła płakać .
- Czy jeszcze kiedyś cię zobaczę ?
- Kiedyś na pewno , kilka , kilkanaście lat .
Angie była zrozpaczona .
- Violetta ja na prawde nie wiem gdzie zrobiłam błą..
- Pa Angie - rozłączyłam się , gdy usłyszałam , że lądujemy , nie chciałam by słyszała , że jestem w samolocie , domyśliła by się .
Wylądowałam w Miami , to tutaj zawsze chciałam przylecieć , w końcu miałam taką szanse . Czuje , że teraz będzie już tylko lepiej .
Spojrzałam na telefon
LEON
Znowu dzwonił Leon , nie chciałam oddzwaniać , wiem ..na pewno ciężko było mu się pozbierać i pewnie dalej ciężko mu , ale właściwie taka jest kolej rzeczy , myliłam się co do całego świata , muszę odpocząć od tego kraju i wszystkich .
Wiem , że nie powinnam zostawiać przyjaciół . Inni mogli by pomyśleć , że na prawdę jestem okropna , ale ja ich kocham , tylko ostatnio wszystko mnie załamuje , tak będzie pewnie przez dłuższy czas , a może nawet przez całe życie . Po utracie dziecka raczej nie idzie się od razu na dyskoteke . Pragnęłam tego dziecka , to dla niego po tym wszystkim chciało mi się żyć .
Miłość jest chora . Ale miłość macierzyńska jest jedyna w swoim rodzaju , jest wyjątkowa . Marzyłam o założeniu rodziny , ale chciałam żeby to była szczęśliwa rodzina .
Dzwoni telefon , to Angie czy oni się zmówili ?
Odebrałam , ale nie odzywałam się .
- Violu - nastała cisza , chciało mi się płakać dlatego wyłączyłam mikrofon - wiem , że jest ci ciężko , ale powinnaś do nas wrócic - westchnęła - jest tu ze mna Leon , wiesz ? - płakałam - nie wiem co teraz robisz , jesteś tak cicho , aż taka zła na nas jesteś ? - to pytanie mnie zabiło na na ich miejscu już odpuściła bym sobie rozmowę z taką bezczelną babą jak ja - Leon chciał by ci coś powiedzieć , mam nadzieje , że nas słyszysz - oczywiście , że ich słuchałam , ale nie miałam na tyle odwagi by z nimi rozmawiać - Kochanie , to był błąd , że tego dnia się posprzeczaliśmy , bardzo tego żałuje , wiem , że utrata dziecka to był dla ciebie cios , dla mnie też , ale twoje zniknięcie mnie dobiło - teraz to już wyłam - proszę wróć do nas , kocham cię
- LEON  - krzycznęłam
- Pa kochanie - powiedział i rozłączył się .
Niech to szlag , ta rozmowa dała mi dużo do myślenia , chciałam to naprostować , ale zapomniałam , że wyłączyłam mikrofon , a teraz nie potrafię do nich oddzwonić .
#
Postanowiłam , że nie będę się tak przejmować , kiedyś na pewno do nich wrócę , może za parę lat .
A co jeśli Leon będzie miał już żonę i dzieci . Ja nie byłam na to gotowa jak widać i zawiodłam go , dlatego wcale bym się nie zdziwiła gdyby kogoś sobie znalazł . Może ja też powinnam .
Poszłam na zakupy .
- Hm co by tu wybrać - mówiłam pod nosem .
- Przepraszam czy w czymś pomóc ? - zapytała kobieta stojąca koło mnie .
- Właściwie to tak szukam jakiś czarnych rzeczy , kapelusz , kurtka , bluzka , spodnie , buty .
- Wszystko czarne ? - zdziwiła się .
- Buty mogą być białe .
- Dobrze proszę za mną .
Poszłam na kobietą .
- Proszę tu ma pani buty , a tutaj kurtkę , jeszcze tylko bluzka , spodnie i kapelusz .
Uśmiechnęłam się , trudno bylo mi mówić po angielsku , ale jakoś sobie radziłam , od zawsze byłam w nim dobra , uczyłam się z nadzieją wyjazdu do Miami .
- Proszę poczekać .
- Dobrze .
Po chwili przyniosła mi kapelusz i bluzkę .
- Dobierałam na oko , domyślam się , że ma pani rozmiar XS .
- Zgadła pani . Dziękuję bardzo .
- Tam znajdzie pani spodnie - wskazała palcem na wystawe .
Uśmiechnęłam się .
Podeszłam wybrać sobie buty , było ich tu tak dużo , że na prawdę trudno było się zdecydować .
- Hm , i które tu teraz wziąć ?
- Mogę pani doradzić lepiej te pierwsze od lewej - polecił mi jakiś męski głos , odwróciłam się by sprawdzić , kto to .
Zobaczyłam przystojnego hiszpana , na pewno był z hiszpani , zrozumiał co powiedziałam sama do siebie , a poza tym miał charakterystyczną wymowę i urodę .
- Dziękuję , na pewno wezmę do pod uwagę - uśmiechnęłam się ciepło .
- To czysta przyjemność - odwzajemnił uśmiech i odszedł .
Teraz muszę załatwić sobie hotel .
- Przepraszam .
- Słucham ? - spytała recepcjonistka
- Po proszę pokój na 2 tyg .
- Oczywiście .
Ciężko było gadać mi tu po angielsku, dlatego moja wymowa i akcent były fatalne .
Recepcjonista podala mi papier do podpisania , podpisalam go szybko .
- Proszę kartę .
- Dziękuję
Miałam pokój dość wysoko , ale to nawet lepiej , będę miała ładne widoki .
Teraz zacznie się nowe życie .

KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ OPOWIADANIA

Następna historia nie pojawi się szybko , ale postram się byście nie czekali za długo .
Buziaki :*

Rozdział 37 * Nie chciało mi się żyć .

- Violu ?
- Leon , na prawdę nie chce mi się gadać - odpowiedziałam od niechcenia.
Leon westchnął .
Odwróciłam głowę w przeciwną stronę , nie chciałam z nikim rozmawiać. Wszystko nagle stało się szare i straciło sens , nic już mnie nie cieszyło , nie chciało mi się żyć , przez tego skurwysyna straciłam to co kochałam najbardziej na świecie , moje dziecko , żeby go szlag !
- Pani Castillo , przyszła pani psycholog .
- Przepraszam , ale nie mam ochoty z nikim teraz rozmawiać .
- Ale..
- Nie ! Czy to jest takie trudne to zrozumienia , ludzie straciłam dziecko , ostatnie czego teraz potrzebuje to pomoc , nikt mi nie pomoże ! Chcę zostać sama .
Lekarz spuścił głowę m
- Dobrze .
Rozpłakałam się , to był dla mnie zbyt mocny cios .
2 godziny później
Próbowało dostać się do mnie mnóstwo osób , ale ja nie chciałam z nimi rozmawiać , mam nadzieje , że mi wybaczą .
#
Rozglądnęłam się po szpitalnym korytarzu , chciałam sprawdzić czy miałam wolną drogę , już dość miałam tych kroplówek tego pikania nad głową , smrodu leków , a przed wszystkim tej wymuszanej pomocy
- Muszę się stąd wydostać - szepnęłam.
Przeszłam korytarzem spokojnie tak by nie wzbudzać podejrzeń , udawałam , że idę do toalety na parterze by tam wyjść przez okno .
#
Tak wiem już , że nie tylko smród leków mnie denerwuje . Ścisnęłam nos palcami i wdrapałam się na parapet .
- I co teraz Violetta ? - zadawałam sobie pytania - ale będziesz miała jak tu ktoś wejdzie .
Musiałam się pośpieszyć . W końcu udało mi się otworzyć okno , spokojnie przez nie wyszłam .
#
Dziwnie musiałam wyglądać błakając się po ulicach w koszuli szpitalnej , czułam na sobie wzrok ludzi .
Muszę skombinować ubrania .. tak tylko , że za tym również ciągnie się rozkmina skąd wezmę pieniądze ?
Zastanawiałam się , cały czas .
- Już wiem!
Stanęłam na uboczu rynku i po prostu zaczęłam śpiewać .
#
Piosenka po piosence , aż w końcu udało się , mam nadzieje , że teraz starczy mi pieniędzy na ubrania .
- ała - zabolał mnie brzuch . Nie zabardzo się tym przejęłam , teraz to już nic gorszego się nie zdarzy .
Stracić dziecko , chłopaka , cały świat .. straciłam wszystko .
#
Weszłam do h$m i kupiłam czarne spodnie , czarną bluzkę i czarny kapelusz .
Nie chciała bym by ktoś znajomy mnie poznał , postanowiłam całkowicie odciąć się od przeszłości na nowo ułożyć sobię życie i stąd wyjechać . Prawdę powiedziawszy , dla mnie i dla Leona wszystko się skończyło . Nigdy nie wybacze sobie tego co chcę zrobić , ale to jest konieczność .
#
Weszłam do sklepu papierniczego
-Po proszę zeszyt a4 i jakiś długopis .
- Proszę bardzo , razem 4 .
- Dziękuję bardzo , wyszłam ze sklepu .
Teraz muszę tylko zrobić to co uważam za słuszne .
Otworzyłam zeszyt i zaczęłam pisać

Drogi Leonie
Wiem , że źle zrobiłam i , że dalej źle postępuje . Zapewne wszyscy mnie teraz szukają , ale nie obchodzi mnie to teraz .
Bardzo cię kochałam i kocham dalej , jesteś dla mnie bardzo ważny .
Muszę to zrobić bo inaczej się nie odnajdę , chcę wyjechać z kraju i ułożyć sobie życie na nowo .
Zaboli cię to na pewno tak samo jak mnie , ale to uważam za najlepsze rozwiązanie . Przepraszam .
Violetta
Wyrwałam kartkę i podążyłam w stronę domu Leona , wiem , że dzisiaj o tej godzinie ma trening , więc to okazja idealna by zagarnąć kilka należacych do mnie rzeczy np. Jakąś biżuterie i podłożyć mu list .
Jeszcze kilka dni temu , nie wyobrażałam sobie życie bez niego , a teraz czuję , że ta magia pękła .
#
Miałam szczęście , że miałam klucze zawsze nosiłam je w kieszeni .
Weszłam po cichu na wszelki wypadek gdyby ktoś był w domu. Niestety ktoś w nim był nie rozumiem dlaczego , Leon nie był na treningu .
- Angie ja muszę ją znaleźć ! - krzyczał zapłakany Leon .
- Leon uspokuj się .
- A jak jej się coś stało ? Nie wybaczę sobię tego .
- Ona jest rozsądna .
- Dlatego ucieka ze szpitala !?
Nie było mnie z 2h i każdy mnie szukał , poczułam się nie fair , że to robię . Naszczęście oni byli w kuchni i byli na tyle głosno , że ja bez problemu mogłam wejść na górę .
#
- Naszyjnik , naszyjnik , naszyjnik
Szukałam naszyjnika od Angie , dostałam go na 15 urodziny był bardzo cenny warty chyba z 10 tys.
Może trochę mniej . To naszyjnik od paru pokoleń , niestety już go nikomu nie przekaże .
- Idę po kurtkę i jadę jej szukać - usłyszałam Leona , szybko schowałam list pod jego poduszkę otworzyłam okno i zastanawiałam się jak by tu wyjść
- Rynna !
Weszłam na nią szybko i powoli schodziłam
- Ciągle to okno było otwarte ? - Leon spytał się sam siebie . Po chwili usłyszałam trzaśnięcie drzwiami .
Mogłam odetchnąć z ulgą , postanowiłam sobie przykucnąć pod domem .
- Kurde - szybko wstałam - przecież on jedzie mnie szukać - pobiegłam w stronę rynku .
#
Weszłam do pobliskiego lombardu i wymieniłam naszyjnik.
- Wygląda mi na jakieś 8 tys.
- Na prawdę ?
- Chce go pani sprzedać , proszę się zastanowić .
- Potrzebuje tych pieniędzy .
Mężczyzna wyszedł na chwilę i wrócił z kopertą .
- Proszę 8 tys. Jest teraz pani .
- Dziękuję .
Wyszłam z lombardu , teraz już tylko muszę stąd uciec .
- Kierunek lotnisko - powiedziałam do siebie , jeszcze raz spoglądając na zdjęce moje i Leona , które miałam na wygaszaczy .
- Przepraszam kochanie , nigdy o tobie nie zapomnę . Wrócę tu . Obiecuje Leon - pocałowałam telefon .
- Kocham cię .

Ważne info !!

Ostatnio ( nawet bardzo długo ) nie byłam aktywna . Jest kilka powodów.
- szkoła
- chwilowo nie działa mi komputer .
Muszę was zmartwić, gdy mój blog dobije już 40 rozdział , zapewne kolejna historia nie pojawi się tak szybko , o ile w ogóle się pojawi :(
Mam teraz dużo pracy i w szkole i przy innym blogu i ogólnie w domu.
Jak narazie lecimy dalej z naszą Leonetta !!
Kocham was Roxy ! :*